reklama

"Bywały momenty, gdy przepraszałam męża za to, że jestem taka beznadziejna." Rozmowa z Katarzyną Wawrzyniak autorką książki “Kiedyś o tym opowiem"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

"Bywały momenty, gdy przepraszałam męża za to, że jestem taka beznadziejna." Rozmowa z Katarzyną Wawrzyniak autorką książki “Kiedyś o tym opowiem" - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

Udostępnij na:
Facebook
ONA MA MOC Katarzyna Wawrzyniak przez 1390 dni walczyła o to, by zostać mamą, a teraz dzieli się swoją niezwykłą historią w książce "Kiedyś o tym opowiem". W naszej rozmowie opowiada o trudach, nadziejach i determinacji, które towarzyszyły jej na tej pełnej emocji drodze do upragnionego macierzyństwa.
reklama

"Kiedyś o tym opowiem" to prawdziwa historia pełna emocji i wzruszeń. Książka, będąca formą pamiętnika, została napisana przez Katarzynę Wawrzyniak, która jest dzisiaj szczęśliwą mamą ponad rocznej córeczki Marceliny. Jednak droga do tego, aby Marcelina mogła pojawić się na świecie, nie była łatwa. Walka o dziecko trwała dokładnie 1390 dni i była momentami niezwykle trudna. W swojej książce Kasia dzieli się wszystkim tym, co przeżyła podczas tej długiej i wyczerpującej drogi. Opowiada o trudach, nadziejach i determinacji, które towarzyszyły jej i jej mężowi w walce o to, co w życiu najważniejsze. "Kiedyś o tym opowiem" to bardzo osobista relacja z tego niezwykłego okresu w jej życiu.

Przeczytajcie rozmowę z Katarzyną Wawrzyniak, autorką książki "Kiedyś o tym opowiem". 

Twoja książka nosi tytuł „Kiedyś o tym opowiem”. Kiedy po raz pierwszy pojawił się w Twojej głowie pomysł spisania swoich doświadczeń związanych ze staraniem się o dziecko?
Już w pierwszym trymestrze ciąży. Być może książka w ogóle by nie powstała, gdyby nie to, że niemalże od początku ciąży musiałam leżeć. Była to wtedy dla mnie pewnego rodzaju terapia; oczyszczenie z długo tłumionych w sobie emocji.

Książka jest bardzo osobista, nie miałaś obawy, aby tak otwarcie pisać o swoich przeżyciach?
Pewnie, że miałam obawy. Już na końcowym etapie książki, gdy była przeprowadzona redakcja i korekta pojawiły się w mojej głowie olbrzymie wątpliwości. Ale przypomniało mi się wtedy, po co ja to robię… Chcę pomóc parom, które mierzą się z tym samym problemem, ale jeszcze nie udało im się wywalczyć szczęśliwego zakończenia tej historii.

Piszesz nie tylko o sobie; ważną rolę w tej opowieści odgrywa również Twój mąż, Grzegorz. Jak zareagował na pomysł napisania książki i na fakt, że stanie się jej częścią?
Po przeczytaniu przez niego pierwszego rozdziału usłyszałam „powinnaś to wydać”. On wierzy we mnie bardziej, niż ja sama. Zawsze mnie wspiera. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Uczę się od niego takiego podejścia do życia. W dużej mierze to dzięki niemu jestem tu dziś i udzielam tego wywiadu.

Po przeczytaniu książki wiele osób może inaczej spojrzeć na pary zmagające się z niepłodnością. Walka o dziecko to fizycznie i psychicznie bardzo wymagający proces, prawda?
Myślę, że nawet ciężko jest to sobie wyobrazić. Wiele osób już na etapie starań mówiło mi, że oni nie daliby rady. A ja uważam, że zrobiliby wszystko, aby zostać rodzicami.

Jak długo wspólnie z mężem staraliście się o dziecko?
Niespełna cztery lata. 9 września 2022 roku minęłyby równe cztery lata, ale na szczęście 30 czerwca okazało się, że jestem w ciąży.

Kiedy wracasz myślami do tych chwil, który moment był dla Ciebie najtrudniejszy?
Podczas pisania książki uważałam, że etap inseminacji. Ale teraz z biegiem czasu myślę, że moje pierwsze krwawienie, dzień przed zrobieniem Beta HCG.

Na swojej drodze nie zawsze napotykałaś empatyczne osoby, na których wsparcie i zrozumienie mogłaś liczyć?
Oj nie. Byłoby to za piękne. Zdarzały się komentarze i niezręczne pytania, które doprowadzały do łez. Niestety często słowa te padały z ust bardzo bliskich osób.

W jednym z fragmentów książki napisałaś, że nie czułaś się stuprocentową kobietą, użyłaś słowa "wybrakowana". Problemy z zajściem w ciążę sprawiły, że czułaś się w pewnym stopniu gorsza?
Oczywiście, że tak. Bywały momenty, gdy przepraszałam męża za to, że jestem taka beznadziejna. Często zastanawiałam się, czy gdy ułożyłby sobie życie z inną kobietą to byłby już ojcem. Ale on zawsze powtarzał, że nie chce innej kobiety…, że to ze mną chce tworzyć rodzinę.

Dość późno zdecydowałaś się na pomoc psychologa. Co wpłynęło na tę decyzję?
Do tematu psychologa podchodziłam wiele razy. Zawsze tłumaczyłam sobie, że jeszcze nie teraz, że dam sobie rade. Ale przyszedł moment transferu. Ja czułam, że jeśli on się nie uda to może skończyć się to źle, bardzo źle. Moje myśli zaczęły mnie przerażać. Wtedy też uznałam, że to najwyższy czas, aby poprosić o pomoc specjalistę.

Procedury związane z leczeniem niepłodności to ogromne koszty. W książce pada konkretna kwota pieniędzy, którą przeznaczyliście na leczenie.
Uwierz mi, że kwota, która pada w książce to dla wielu przypadków kropla w morzu. Zawsze mnie śmieszy, gdy słyszę, że in vitro zamyka się w 10 tys. Ktoś chyba zapomniał dodać jednego zera.

Historie lubią dobre zakończenia, tak było również w tym przypadku. W pewnym momencie na Waszej drodze pojawił się "anioł"?
Tak… Anioł, któremu będę dozgonnie wdzięczna. Każdej starającej się parze życzę tak zaangażowanego i jednocześnie tak ludzkiego lekarza obok siebie.

Pamiętasz to uczucie, gdy dowiedziałaś się, że jesteś w upragnionej ciąży?
Pamiętam i szczerze mówiąc zawsze myślałam, że będzie to nieopisana radość. Ja ten dzień kojarzę z wielkim niedowierzaniem i strachem. Ciężko było uwierzyć w to, że w końcu dobrnęliśmy do brzegu.

W ubiegłym roku dokładnie 6 marca na świat przyszła Marcelinka. Jak piszesz w swojej książce — najpiękniejsza istota, jaką znasz. Czym jest dla Ciebie macierzyństwo?
Spełnieniem moich marzeń, ale jednoczenie ogromnym wysiłkiem. Zapewne jak większość matek na tym świecie chcę być tą najlepszą. Tą bezbłędną, zawsze uśmiechniętą, cierpliwą i… uczesaną, Ale powoli oswajam się z tą myślą, że tak się po prostu nie da.

Na koniec mam prośbę, z pewnością naszą rozmowę czytają osoby, które również przeżywają trudności w staraniach o dziecko. Co chciałabyś przekazać wszystkim tym, którzy teraz przechodzą przez podobne doświadczenia?
Że trzymam mocno kciuki za ich mały, wielki cud. Że doskonale rozumiem, jak momentami jest ciężko; że brakuje sił, ale mimo to w nich wierzę, bo są silniejsi, niż im się wydaje.

 

 

reklama
WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama