Czy Sarsa jest dziwna?
Marta Markiewicz, pseudonim: Sarsa . Sarsa – piosenkarka, kompozytorka, autorka tekstów oraz producentka muzyczna. Jej kompozycje odnoszą sukcesy na rynku zarówno komercyjnym, ale również bardziej niszowym. W Słupsku, z którego pochodzi, ukończyła edukację muzyczną na Akademii Pomorskiej. Gra na kilku instrumentach: pianinie, gitarze, ukulele oraz na „klawiszach”.
Sarsa Parrila jest rośliną, a dokładnie słodkim wyciągiem z kolca roślin. Czyli jesteś słodka, ale taka z pazurem, zadziorna buntowniczka. Często kontrowersyjna- na scenie, a w życiu prywatnym?
W życiu to samo. Ciężko by mi było udawać na scenie kogoś innego kim po prostu nie jestem. Te dwa światy się przenikają. Choć staram się chronić swoją prywatność, siłą rzeczy opowiadam o sobie w moich piosenkach, które sama piszę, komponuję i które zawsze są oparte na moich obserwacjach i przeżyciach. Dzięki temu ludzie mają okazję mnie poznać, jeśli tylko wejdą głębiej w moje teksty niż pierwsze czytanie. Sarsa Parrila to jest metafora dwoistości mojej natury. Z jednej strony jestem mocno w muzyce popularnej, komercyjnej. Druga część mnie to muzyka alternatywna, niszowa. Staram się znaleźć równowagę pomiędzy tymi dwoma światami, ale nie wiem, gdzie jest tzw. złoty środek. Lubię wszystkie swoje piosenki i cieszę się, że ludzie ich słuchają.
Rogi w stylizacjach Sarsy, to taka prowokacja, czy naprawdę jesteś „niegrzeczną dziewczynką”?
Ja chyba jestem strasznie grzeczna! Postrzegam siebie, nie wiem jak widzą mnie inni, jako straszną nudziarę. Nie chodzę na imprezy. Najchętniej siedzę w domu pod kocykiem i oglądam ulubiony serial (Gra o tron) albo spędzam czas z bliskimi i moim psem. Ostatnio dużo maluję węglem i farbami akrylowymi. Po prostu cały czas staram się tworzyć. Kiedy nie piszę piosenek, to znajduję sobie inne zajęcia twórcze, więc właściwie jestem w nieustannej terapii samej siebie. Oczyszczania z tego co mnie boli. Nie tylko w moim życiu, ale też z tego, co zobaczę, usłyszę, nie daj Boże obejrzę wiadomości! Widzę siebie jako duszę artystyczną i osobowość mocno rozchwianą emocjonalnie, ale nudziarę. Nie wiem, czy grzeczna, czy niegrzeczna. Różne przygody miałam i jak śpiewa Mrozu „ Nie byłam w życiu święta…”. Życie jest tylko jedno i dopóki się nikogo nie krzywdzi, można poszaleć.
Zawsze bądź sobą ludzie to pokochają
„Nic w sobie nie zmieniaj. Zostań taka jaka jesteś. I niech połowa cię kocha, a połowa nienawidzi. A ty pozostań autentyczna. Tylko w ten sposób drugi człowiek będzie mógł się z tobą utożsamić. Nikt nie utożsamia się z kłamstwem”. To słowa, które usłyszałaś od Kory. Stosujesz się do tego? Czy możliwa jest stu procentowa autentyczność w show biznesie?Sama ten temat ciągle badam. Niewątpliwie słowa Kory, w najtrudniejszych momentach mojej kariery dodają mi otuchy. Jestem bardzo wrażliwa na opinię innych. Widzę siebie, niestety, oczami drugiego człowiek, więc jeśli ktoś mnie widzi źle, moje poczucie wartości spada. Kiedy ludzie mnie kochają to ‘ładuję baterie” . Show biznes pod tym względem jest okropny. Chcesz być prawdziwa, chcesz oddać się w stu procentach, ale z drugie strony każda skrajność jest zła i niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Dlatego czasem trzeba się zabezpieczyć rogami. Robić swoje pilnując przestrzeni, gdzie się można bezpiecznie ukryć.
Jak Sarsa radzi sobie z hejtem w internecie?
To zjawisko spotyka mnie od początku, na szczęście jest tego coraz mniej. Mam wrażenie, że ludzie się oswajają z tym, że Sarsa jest dziwna, że ona po prostu taka jest. Ile można rzucać błotem w to, że ktoś jest inny? Generalnie problem polega na braku zrozumienia drugiego człowieka. Zastanawiają się dlaczego tak wyglądam? Dlaczego moje teksty są takie a nie inne?Z niezrozumienia rodzi się chamska krytyka. Czasem muszę mieć skórę krokodyla, by móc iść do przodu i realizować swoje powołanie. Jednocześnie muszę być delikatna, otwarta i dostępna, by móc tworzyć. Więc to jest taka „schiza” kompletna. Radzę sobie w ten sposób, że tworzę. To jest terapia muzyczna, ale również korzystam z pomocy profesjonalistów. Tłumaczą mi pewne mechanizmy. Ja oceniam świat przez swój pryzmat i nie rozumiem dlaczego tak można kogoś obrażać i krzywdzić, zamiast dopingować. Dlatego cierpię.
Pokazałaś, że Sarsa jest kobietą bardzo zaradną. Gdy trzeba było pojechałaś nawet sprzątać do Norwegii. Gdyby nie branża muzyczna, w której jesteś wszechstronna, czym byś się zajmowała?
Był taki moment w moim życiu, kiedy trzeba było wybrać jakiś kierunek, a nie zanosiło się wcale na wielką karierę. Muzykowanie było hobby, pasją, miłością, ale nie przynosiło żadnych korzyści finansowych. Trzeba przecież coś zjeść i gdzieś mieszkać, więc rozpoczęłam badania do przewodu doktorskiego dotyczące relaksacji pacjentów poddawanych zabiegom stomatologicznym. Pewnie kiedyś to dokończę. Zwłaszcza, że klinika mojego brata, który jest stomatologiem, rośnie w siłę i jestem z niego dumna. Daje mi to ogromną motywację żeby się samej rozwijać. Gdyby nie kariera muzyczna, pewnie drążyłabym ścieżkę naukową. Może byłabym wykładowcą na jakiejś uczelni, pewnie na wydziale nauk o zdrowiu – katedra terapii muzycznej.
Co z tymi startami w miłości? Z kim Sarsa dzieli teraz swój dzień za dniem?
Straty w miłości to piękne sytuacje. Niezwykle inspirujące i tak bardzo się cieszę, że moje życie było i jest takie kolorowe. Byłam w kilku związkach, każdy jeden był dobry, bo nauczył mnie czegoś nowego. Nauczył mnie by mądrzej, dojrzalej wejść w kolejną relację. Być lepszym człowiekiem. W utworze „Zapomnij mi” śpiewam: „Miłość jedna robi mi straty…” mam na myśli to, że moje serce jest bardzo pojemne.
Miłość nie jedno ma imię
Nie mam na myśli jednowymiarowej miłości, ale także taką do rodziny, przyjaciół, świta ogólnie. Kocham ludzi, więc wiązać się w jednym osaczającym związku, oddać się tylko temu jednemu to dla mnie wielka strata by była. Zawsze trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla kogo normą. Dla mnie dobry dzień to taki spędzony nie tylko z jednym człowiekiem. Mam przyjaciół, z którymi jestem w stałym kontakcie. Wiem, że o mnie myślą, kiedy coś mi dolega. Budzę się myśląc o wielu osobach.
Skąd Sarsa czerpie inspirację do swoich piosenek, wyglądu scenicznego?
Moje życie generalnie jest największą inspiracją. Rozstania, zawirowania miłosne, ale również utrata taka dosłowna, czyli śmierć, która dotknęła mojego przyjaciela. Z myślą o nim powstał utwór „Carmen”. Carmen to jest uosobienie miłości toksycznej do używek narkotyków, alkoholu. Carmen może niejednego wciągnąć na samo dno. Śpiewam o rzeczach, które mnie poruszają, które mnie bolą. Rzadziej, które mnie cieszą.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.