Rozpoczynamy cykl tekstów o poronieniach. To temat tabu! Kobiety, które poroniły, często nie chcą i boją się o tym mówić. Sporadycznie otrzymują wsparcie od bliskich, jeszcze rzadziej od lekarzy i personelu w szpitalu. Chcemy to zmienić!
Poronienia to w Polsce temat tabu.
Poprosiłyśmy nasze Czytelniczki o podzielenie się swoimi prawdziwymi historiami, by przełamać tabu, by pomóc innym kobietom, które poroniły i tym, które poronią. A wsparcie jest bardzo potrzebne. Wszystkie kobiety, które do nas napisały, potwierdzają, że w Polsce praktycznie nie ma żadnej pomocy dla kobiet, które przeżywają tak wielką tragedię i traumę.
Świadectwa kobiet, które poroniły obnażają zły system
Mamy nadzieję, że naszymi tekstami rozpoczynamy wielki proces zmian. Liczymy na Waszą pomoc!Będziemy pokazywać nie tylko historie kobiet, które poroniły, ale też obnażać zły system i starać się wypracować wspólnie proces zmian. Przeczytajcie, co napisała do nas Dorota.
Szłam po kolanach do łazienki, bo z bólu nie mogłam. Powiedzieli, że tak musi być
Pierwsza ciąża była książkowa, poród również. Nie było żadnych niepokojących sygnałów ani komplikacji. Dorota urodziła zdrowego synka. Dwa lata później ginekolog potwierdził kolejną ciążę, to był ósmy lub dziewiąty tydzień.Dorota dostała skierowanie na badania, ale nie zdążyła ich zrobić. Dostała krwotoku. Pojechała do szpitala, w którym zbadało ją dwóch lekarzy. Zgodnie orzekli obumarcie płodu
Stwierdzili, że ciąża jest bardzo wczesna i podadzą mi specjalne tabletki, po których się "oczyszczę ". Położyli mnie na sali, na której były kobiety oczekujące na poród. To był koszmar - wspomina.
Dorota nie otrzymała żadnego wsparcia, nie było przy niej psychologa
Dostałam mocnych krwawień I szłam po kolanach do łazienki, bo z bólu nie mogłam wytrzymać. Żadna z pielęgniarek mi nie pomogła. Jedna powiedziała mi tylko, że tak musi być, że boli, bo się oczyszczam - opowiada.
Dorota straciła pierwszy raz dziecko, ale to nie był koniec.
W jednym szpitalu kazali jej ronić w domu, w drugim uratowali życie
Po roku od poronienia zaczęli z mężem starać się o kolejne dziecko.
Udało się szybko, ale również szybko się skończyło - mówi Dorota.
Z bardzo silnym krwawieniem trafiła do szpitala. To był 11/12 tydzień ciąży.
Lekarz powiedział mi, że skoro ronię, to mogę wrócić do domu i tam poronić. A na oddział wrócić w poniedziałek, żeby sprawdzić, czy dobrze się oczyściłam. Powiedział, że on w tej chwili nie ma czasu się mną zająć, bo jest sam na dyżurze, a ma poród do odebrania i się śpieszy — wspomina.
Mąż Doroty bardzo nakrzyczał na lekarza i zabrał żonę do innego szpitala.
Tam się mną dobrze zajęli. Tak naprawdę uratowali mi życie, bo mogłam się wykrwawić i dostać stanu zapalnego (sepsy). Okazało się, że wymagałam zabiegu usunięcia zarodka.
Dorotę położono po zabiegu na jednoosobowej sali. Lekarze otoczyli ją bardzo staranną opieką. Otrzymała też wsparcie psychologa. W tym samy szpitalu urodziła kilka lat później zdrowego synka.
Przerażający lęk towarzyszył jej przez całą kolejną ciążę
Czy narodziny nowego dziecka ukoiły ból po stracie poprzednich? Odpowiedź jest krótka i zdecydowana.
Do dziś jest mi ciężko, gdy pomyślę sobie, że mogłabym być mamą czwórki dzieci - mówi ze smutkiem i wspomina lęk, który towarzyszył, przez całą czwartą ciążę. - Był okropny, przerażający jeszcze przed ciążą, na którą się w końcu zdecydowaliśmy.
Zanim razem z mężem postanowili spróbować jeszcze raz, Dorota przeszła szereg badań. Wyniki były dobre, dostali zielone światło od lekarza.
Zobaczyłam na teście dwie kreski i byłam przerażona. Cieszyłam się i płakałam ze szczęścia, ale również i ze strachu. Codziennie, idąc do toalety, modliłam się, żeby nie zobaczyć krwi. Od początku do końca ciąży ta myśl towarzyszyła mi każdego ranka. Byłam bardzo obstawiona lekami, zastrzykami przeciwzakrzepowymi na podtrzymanie i to pomogło mi donosić ciążę - opowiada.
Jakby z niego wyrwali cząstkę życia
Traumatyczne chwile pomógł przeżyć Dorocie mąż.
Bardzo mnie wspierał, był największym oparciem. On jedyny mnie rozumiał, bo to tak jakby z niego wyrwali cząstkę życia - mówi.
Przyjaciółki mniej rozumiały. Słyszała raczej, że powinna się cieszyć, bo ma już jedno dziecko.
Ten, kto nie będzie w takiej sytuacji, jak ja, to nie zrozumie- kończy opowiadać swoją historię Dorota.
Dla nas to jednak dopiero początek.
Już wkrótce przedstawimy następne historie kobiet, które poroniły. Każda jest inna, ale mają wiele wspólnych części. Przede wszystkim kobietom brakuje wsparcia innych kobiet i to zamierzamy też zmienić.
Pomóż kobietom po poronieniu!
Jeśli chcesz nam opowiedzieć swoją historię lub chcesz pomóc kobietom, które przeszły poronienie lub jeśli masz pomysł na to, jak zmienić system i stworzyć nowy, który będzie wsparciem dla roniących kobiet, napisz do nas: redakcja@magazynona.pl lub w wiadomości prywatnej na Facebooku (kliknij)
Przeczytaj również:
Kliknij poniżej, aby obejrzeć film z lalkami reborn, które stanowią świetną terapię dla kobiet, które z różnych powodów straciły dziecko:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.