Masz problem? Napisz do nas. Ta historia została nam wysłana na adres mailowy redakcja@magazynona.pl
Zaufało nam wiele kobiet. Kliknijcie tutaj, aby przeczytać ich prawdziwe historie.
Małgosia od zawsze była mocno wierząca i praktykująca. Często chodziła do spowiedzi, gdyż chciała mieć czyste serce. Niestety, pewnego razu pójście do konfesjonału diametralnie zmieniło jej podejście do wiary i kościoła.
Co kościół nakazuje kobietom?
Małgosią opowiedziała nam troszkę o sobie i swoim podejściu do kościoła.Od dziecka byłam wychowywana w wierze. Chodziłam do kościoła co niedzielę, a nawet w tygodniu. W tym miejscu odnajdowałam spokój. W rodzinnym mieście i parafii miałam super księdza. Wiecie, taki ksiądz z powołania - napisała
W wieku 25 lat wyszła za mąż, poślubiła Bartka, z którym była w związku od 4 lat. Po roku od ślubu, wyprowadzili się 40 km od Piły, gdzie mieszkała.
Bardzo blisko od naszego nowego osiedla znajdował się kościół, do którego zaczęłam chodzić. Ksiądz tam był inny niż ten, którego znałam od dziecka - pisze Gosia.
Pewnego dnia postanowiła udać się do spowiedzi. Czuła się źle z tym, co zrobiła.
Czy da się zgrzeszyć myślami?
Jak wiecie nasza Czytelniczka jest mężatką. Zawsze była wierna swojemu mężowi, nigdy nawet nie przeszło jej przez myśl, aby go zdradzić. Ale pewnego dnia wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca.
W wierze katolickiej zgrzeszyć można myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Małgosia, mimo wierności wobec ukochanego, zgrzeszyła.
W naszej pracy pojawił się nowy chłopak, miał na imię Arek. Z racji tego, że dość długo pracowałam w firmie, to mi przypadło wyjaśnienie wszystkiego mężczyźnie. Arek był bardzo przystojny, miał duże brązowe oczy, czarne włosy i „to coś”! Spodobał mi się wizualnie. Nie miałam o nim żadnych złych myśli, zwyczajnie wydarzyła się ludzka rzecz - obcy człowiek mi się spodobał, a ja popadłam w chwilowe zauroczenie - opisuje sytuację.
Pewnie większość z nas nie przywiązałaby do tego wagi, ale, jak pisaliśmy Gosia była osobą bardzo wierzącą, swoje myśli uznała za grzech. Jeszcze tego samego dnia postanowiła pójść do kościoła.
Chciałam zachować czystość duszy, więc zaraz po pracy udałam się do spowiedzi. To była środa. Wyznałam księdzu prawdę o tym, co poczułam, rzecz jasna otrzymałam rozgrzeszenie. Po czterech dniach wróciłam do świątyni na niedzielną mszę. Wtedy właśnie stało się to, co spowodowało we mnie zmianę - dodaje.
Jesteście ciekawe, co wydarzyło się podczas wspomnianej, niedzielnej mszy?
Złamanie tajemnicy spowiedzi przez księdza?
Mąż Gosi był w delegacji, dlatego na niedzielną mszę udała się ze swoją nową koleżanką Jolą, która również od zawsze była bardzo wierząca. Obie kobiety usiadły w pierwszej ławce i oczekiwały rozpoczęcia mszy. Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze, aż do momentu wygłoszenia kazania.
Pamiętam to jak dziś. Kazanie było czymś, na co zawsze czekałam z niecierpliwością, ale to jedno wolałabym wyrzucić z pamięci. Ksiądz mówił w nim o tym, że żona powinna być posłuszna i lojalna wobec męża opowiadając historię - jego zdaniem - wymyślonej kobiety, która poczuła, że spodobał jej się kolega z pracy. Nie wierzyłam własnym uszom. On przekazywał ludziom 1:1 to, co usłyszał ode mnie na spowiedzi. Uratowało go tylko to, że nie wymienił mnie z imienia, nie powiedział, że to historia kobiety z jego parafii ani nie wskazał mnie palcem, jednak co z tego? Przez całe kazanie słyszałam, co mówią na ten temat ludzie siedzący za mną, słyszałam delikatne śmiechy i czułam, że z każdym słowem zapadam się pod ziemię - napisała Małgosia.
Gosia wyszła z kościoła roztrzęsiona. Oliwy do ognia dolała koleżanka.
Czarę goryczy przelał moment po wyjściu ze świątyni. Moja przyjaciółka Jola wróciła do kazania i zaczęła obrażać kobietę, o której mówił ksiądz. Nie miała pojęcia, że właśnie obraża mnie. Używała niecenzuralnych słów i miała w sobie bardzo dużo złości. Wtedy po raz pierwszy coś w mnie pękło. Bo przecież halo… dopiero co wyszliśmy z kościoła, a Jola w zaledwie 5 minut zgrzeszyła kilka razy. Te kilka sytuacji jednego dnia sprawiło, że straciłam ochotę do praktykowania swojej wiary w kościele - dodaje kobieta.
Gosia w mailu dodaje również, że od tamtej chwili całkowicie zrezygnowała z uczęszczania do kościoła. Trudno Jej jednak z tym żyć i nie wie co dalej robić? Może nie powinna tak szybko podejmować decyzji? Nadal przecież wierzy w Boga.
Co myślicie o tej sytuacji? Dajcie znać w komentarzu.
Imiona ludzi zostały zmienione na prośbę Małgosi.
Przeczytaj również: Przez 10 lat była katechetką, dziś organizuje świeckie pogrzeby
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.