reklama

Kobieta na safari w Afryce

Opublikowano:
Autor:

Kobieta na safari w Afryce - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ONA MA MOCKobieta na safari w Afryce. Dzień kobiet w niecodziennej podróży to dla miłośniczek przygody i ekstremalnych wrażeń, a do nich należy Małgosia Bartczak, bułka z masłem. A właściwie forma odpoczynku po zdobyciu Kilimandżaro.
reklama

Po wyczerpującej wspinaczce na Kilimandżaro (5 895 m. n. p. m.), jak to Małgosia mówi, czas na posadzenie dupska w jeepie i w tropikalnym ciepełku. Czas na dwudniową rozkosz w ziemskim raju. W dniach 08-09 marca jej ekipa spędzała

Od razu zakochałam się w przepięknej afrykańskiej faunie i florze. Safari w Afryce nie da się porównać z żadnym innym przeżyciem, no może poza wspinaczką górską .

reklama

Kobieta na safari w Afryce
Co w tym tak niesamowitego? Można podziwiać sawannę i obserwować dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Niekiedy z bardzo bliska. Afrykańskie safari daje nam możliwość spotkania z wielką piątką: lwem, lampartem, słoniem, nosorożcem i bawołem.

reklama

Kobieta na safari w Afryce – Dzień Kobiet na safari

Rankiem po śniadaniu mocno podekscytowani, gotowi do przygody czekamy przed hotelem na naszego kierowcę-przewodnika. Pakujemy się do zabawnego jeepa z otwartym, podnoszonym dachem i udajemy się w drogę do parku Jeziora Manyara (Lake Manyara National Park)położonego w północnej części kraju. Po drodze mijamy typowy krajobraz Tanzanii z Masajami pasącymi krowy, dziećmi bawiącymi się przy drogach i niewielkimi, tętniącymi życiem kolorowymi miasteczkami.

Przy wejściu zwiedzających wita małe muzeum. Można tam znaleźć informacje o parku, jego faunie i florze. Sam park może niewielki, bo zajmuje tylko 330 kilometrów kwadratowych, ale około dwieście z nich to jezioro.

Kobieta na safari w Afryce

Kobieta na safari w Afryce – bajka się zaczęła!

Jezioro Manyara leży u podnóży 600-metrowej skarpy Wielkich Rowów Afrykańskich. Spotyka się tu wiele chronionych gatunków zwierząt min. słonie, żyrafy, bawoły, lwy, hipopotamy, zebry, koczkodany czy flamingi i inne ptaki.

reklama

Wkroczyliśmy w świat egzotyki i tajemniczości. W świat spełnionych marzeń. Bajka się zaczęła. Było zjawiskowo. Cisza, świergotały ptaki, o matko! Jakie one były cudowne z tym kolorowym upierzeniem. O jejku jaka zieleń, jakie odmiany, jakie barwy! Wszystko było takie inne… nawet krzewy i drzewa miały inny odcień zieleni. Pachniało dookoła świeżością, a oczy „najadały się do syta”. Pierwsze spotkanie odbyło się z zagradzającymi nam drogę stadami małp – babunów. Były wszędzie. Następnie stada zebr, później słonie… były ogromne i były tak blisko… Im dalej w głąb sawanny, tym więcej zwierząt. Co chwilę pojawiały się tysiące bawołów, przechadzających się z gracją żyraf, czy uciekających przed nami strusi. Trudno ukryć wzruszenie. Przebywanie ze zwierzętami w takiej bliskości, naprawdę robiło i nadal robi na mnie ogromne wrażenie

reklama

Safari jest zjawiskowe, może dlatego, że nie da się tam wszystkiego zaplanować ani przewidzieć. Wszystko dzieje się tu i teraz.

Kobieta na safari w Afryce – słoń na wyciągnięcie ręki

Następnie na mokradłach ekipa Małgosi próbuje dostrzec hipopotamy, jednak te nie chcą pozować do zdjęć. Wbrew pozorom nie są milutkie, są jednymi z najbardziej niebezpiecznych zwierząt i gdy poczują zagrożenie potrafią zaatakować. Niedaleko od wody żyją słonie i guźce.

Niesamowite jest zobaczyć słonia tak blisko, na żywo. W środowisku w jakim powinien żyć, a nie jako atrakcję turystyczną czy pośmiewisko w cyrku. W międzyczasie zatrzymaliśmy się na wzgórzu z pięknym widokiem na jezioro i park, żeby zjeść pyszny lunch w ciszy, przerywanej od czasu do czasu, przepiękną ptasią muzyką. Jak tylko opuściliśmy miejsce pikniku natrafiliśmy na żyrafy. Te monumentalne zwierzęta jakby czekały na to, by pozować nam do zdjęć. Mimo wielkości, to delikatne i wrażliwe zwierzęta. Sprawiały wrażenie, że są bardziej zainteresowane nami niż my nimi, choć to my siedzieliśmy z otwartymi z wrażania buziami.

Po całodniowym zwiedzaniu parku przewodnik dowiózł grupę na miejsce noclegu. Camping nie był ogrodzony, a namioty czekały rozstawione na polanie pod wielkim baobabem. W takim miejscu można zapomnieć o luksusach takich jak ciepła woda, czy chociażby deska w toalecie, ale po przeżyciach na Kilimandżaro nic już Małgosi nie zaskoczy. W końcu to Afryka.

Kobieta na safari w Afryce – spotkanie z Masajami

Po zameldowaniu się w namiotach ekipa udaje się do betonowych hal, ogrodzonych drutem, gdzie stoją stoły i ławy. Tam czekał gorący popcorn, kawa i herbata, a kucharz przygotowywał pyszną ciepłą kolację.

Nadal podziwialiśmy przepiękną okolicę. Nie mogliśmy jednako oddalać się od polany. Gdyż można byłoby spotkać bardzo niebezpieczne zwierzęta, a to my byliśmy na ich terenie. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyliśmy, że pomiędzy namiotami przechadza się z gracją marabut afrykański, bardzo rzadki ptak z gatunku bocianów. Udało nam się spotkać się również z Masajami. Wysocy, szczupli i ubrani w kolorowe szaty są chyba najbardziej charakterystycznym plemieniem Czarnego Lądu.

Typowy Masaj nie rozstaje się z włócznią, która ma go obronić przed dziką zwierzyną. Szacuje się, że od pięćset tysięcy do miliona Masajów żyje w wioskach Tanzanii i Kenii. Prowadzą półkoczowniczy tryb życia i hodują drogocenne w ich kulturze bydło. Dla ekipy Małgosi to było niesamowite przeżycie: spotkać ludzi żyjących całkowicie na dziko. To właśnie oni pozwoli żyć zwierzętom na wolności. Dzięki nim zwiedzający mogą podziwiać naturalne piękno afrykańskiej przyrody. Gdyż krajobrazy sawanny pozostają w nienaruszonym stanie. Można chłonąć orzeźwiające barwy, pachnące powietrze, a wszystko w takiej błogiej ciszy. Bez szumu cywilizacji, bez nieustanie goniącej rzeczywistości. Bez ludzi, którzy w biegu „po coś” zatracają wszystkich i wszystko, od rodziny po przyrodę i zwierzęta.

Przesiąknięta cywilizacją Europa zmieniła nam poglądy i stosunek do świata. Żyjemy po to, by mieć, więcej i więcej. Tylko to zaczyna nam dawać poczucie bezpieczeństwa. A Masajowie żyli tak „lekko”, bez pośpiechu, z uśmiechem, radością z każdego kolejnego dnia. Dlaczego my tak nie umiemy? Wtedy zrozumiałam, że to wolność. Wolność słowa, myśli, przeżycia wszystkiego na własnej skórze. To nie walka, to wolność w osiąganiu celów życiowych. Realizacji własnych marzeń, które można osiągnąć tylko pracą. Często taką najprostszą, najbardziej prozaiczną jak wypasanie bydła. We mnie to uczucie pojawiło się właśnie wtedy, kiedy mogłam sama tego doświadczyć. By móc wspominać po powrocie do Polski momenty, w czasie, których odnajduje się sens życia. Docenia się pracę, rodzinę, zdrowie. Że mamy w co się ubrać, gdzie wykąpać, że mamy dach nad głową. Człowiek zaczyna rozumieć, że nie warto biec po wszystko, bo te wszystkie materialne rzeczy nie są aż tyle warte. A my, sami dla siebie, możemy być wszystkim!

Po kolacji wszyscy padają zmęczeni. Choć, Małgosia wspomina, że z pewnymi obawami zasypiali. Gdyż były przypadki, że zwierzęta np. hieny, lwy w nocy podchodziły bardzo blisko campingu. Jednak po pełnym wrażeń dniu w 35 stopniowej temperaturze zasnęli jak małe dzieci.

Kobieta na safari w Afryce – król lew

Bardzo wczesnym rankiem o 4:00, przed wschodem słońca, rozpoczął się kolejny dzień przygody. O tej godzinie jest całkiem rześko. W odległości kilkadziesięciu minut znjaduje się zjazd do krateru Ngorongoro – części Parku Serengetti. Krater Ngorongoro to największa na świecie nieaktywna, nieuszkodzona i niewypełniona kaldera. Został uformowany, kiedy wielki wulkan eksplodował i zapadł się 2-3 miliony lat temu. Ma 610 m głębokości, a powierzchnia dna wgłębienia wynosi 260 km²i leży na wysokości 1800 m n.p.m. Krater uznano za jeden z Siedmiu Naturalnych Cudów Afryki.

Widok na wschodzące słońce z krawędzi krateru jest niesamowity. Jednka zbyt długo nie mogliśmy się nim napawać, gdyż dzikie zwierzęta na nas nie poczekają. Gdy wjechaliśmy do krateru ukazał nam się sielankowy, rajski krajobraz. Zielone tereny i wszędzie stada zwierząt: gnu, lwy, bawoły, gazele, zebry, impale i żyrafy. Mnóstwo ptaków i antylop. Mieliśmy też okazję spotkać lwa. Tak na wyciągnięcie ręki… bliżej się nie dało. Nie był w ogóle nami zainteresowany. Wylegiwał się jak na prawdziwego kota przystało, ale nasza godzinna cierpliwość nie poszła na marne i zapozował nam do zdjęcia. Nawet przespacerował się pomiędzy jeepami. Uczucie? Niesamowite… mieć go tak blisko ze świadomością, że lepiej nie głaskać ….

Małgosi i jej znajomym udało się zobaczyć nie całą wielką afrykańską piątkę tylko i aż: lwa, słonia, bawoła, nosorożca, został lampart gdyż ukrył się na dobre.

Safari było niesamowitym przeżyciem, które zapamiętają do końca życia. Możliwość podziwiania zwierząt w ich naturalnym środowisku. Takich wolnych, nieskrępowanych kratami czy wybiegami jest bezcenna. Każdy kto choć raz pojedzie na safari przepadł. Nie będzie dla niego ratunku. Będzie po prostu szukał kolejnej okazji by znów zbliżyć się do dzikiej natury.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum Małgosi Bartczak.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama