Dziś publikujemy kolejny list od naszej Czytelniczki. Przeczytajcie prawdziwą historię z życia kobiety, która na co dzień walczy o akceptację dla syna. To opowieść pełna emocji i determinacji.
Na wstępie listu czytamy:
Piszę list do Waszej redakcji, bo w sumie z nikim nie mam możliwości porozmawiania o problemie, z którym od pewnego czasu muszę się codziennie mierzyć we własnym domu. Jestem kobietą w średnim wieku wraz z mężem wychowujemy 16-letniego syna. W liście będzie miał na imię Maciej, nie chcę podawać tego prawdziwego.
Maciej był dzieckiem, które nie sprawiało większych problemów wychowawczych. Jako jedynak był dla nas przysłowiowym "oczkiem w głowie". Maciek odkąd pamiętam był bardzo wrażliwym chłopcem, wyczulonym na krzywdę innych ludzi oraz zwierząt. Pamiętam jak w czwartej klasie podstawówki wstawił się za kolegą, który był nękany przez rówieśników. Byłam wtedy z niego bardzo dumna. Mąż wiadomo jako ojciec syna próbował w nim zaszczepić miłość do sportu. Zapisał Maćka do szkółki piłkarskiej, zawoził na treningi, jednak nic tego nie wyszło. Dziś jedynym sportem, który sprawia mu przyjemność jest jazda na rowerze. Wydaje mi się, że dlatego, ponieważ jest wtedy sam ze sobą i swoimi myślami. Maciek, stając się nastolatkiem nic nie stracił ze swojej wrażliwości, był i jest jak to się potocznie mówi — dobrym chłopcem. W relacjach rodzic dziecko to ja jestem bliżej z synem. Kiedy miał i ma jakikolwiek problem to do mnie przychodzi prosić o pomoc i wsparcie.
Syn postanowił wyznać prawdę na temat swojej orientacji seksualnej
Kilka tygodni temu usiadł obok mnie pewnego wieczoru, męża nie było w domu. Położył głowę na ramieniu i powiedział: „Chciałbym być taki, jakim chcecie, abym był”. Nie wiedziałam, co mają oznaczać te słowa, zapytałam więc wprost co ma na myśli. Odpowiedział, że już od kilku miesięcy chciał o czymś mi powiedzieć, ale brakowało mu odwagi. Odpowiedziałam, że jestem jego matką i może powiedzieć mi wszystko. Wtedy spojrzał mi prosto w oczy i powiedział: "Mamo, wiem, że nie będziesz szczęśliwa z tego powodu, ale muszę wyznać w końcu komuś prawdę — jestem gejem." Widziałam, jak jego oczy napełniają się łzami. Przytuliłam go mocno i powiedziałam: "Dla mnie to nic nie zmienia. Niezależnie od wszystkiego, zawsze będziesz moim synem."Szczerze mówiąc, byłam zdziwiona własną reakcją. Być może gdzieś wewnętrznie przeczuwałam to wcześniej? Nigdy nie miałam i nie mam problemu z orientacją innych osób. Uważam, że to jest prywatna sprawa, i nikomu nie przysługuje prawo oceniania kogoś z tego powodu.
Po krótkiej rozmowie z Maćkiem ustaliliśmy, że skoro wiem ja musi wiedzieć też i ojciec. Jedyną prośbą, jaką miał mój syn, było to, aby zrobić to następnego dnia. Zgodziłam się.
„To twoja wina, tak go wychowałaś i teraz zobacz co z tego wyszło”
Tak się składało, że była to akurat niedziela, Maciek od samego rana postanowił porozmawiać ze mężem. Chciał, żebym ja była obecna podczas tej rozmowy. Reakcja mojego męża była zupełnie inna niż moja. Przez kilka chwil nie wiedział, co powiedzieć, a ostatecznie wyszedł z pokoju, nie mówiąc nic. Powiedziałam Maćkowi, że pewnie musi sobie to wszystko poukładać w głowie, wiedział doskonale, że ma ojca, który nie jest wylewny w uczuciach. Poradziłam, aby dał mu czas.Sama poszłam do sypialni, w której siedział mąż, kiedy weszłam do pokoju usłyszałam: „To twoja wina, tak go wychowałaś i teraz zobacz co z tego wyszło”. Słysząc te słowa zamarłam. Nie wierzyłam własnym uszom, mój małżonek uznał, że to z mojej winy nasz syn ma taką, a nie inną orientację. Nie chciałam się unosić, miałam świadomość, że Maciek jest w domu. Powiedziałam, tylko aby się zastanowił nad tym co mówi, bo są to zupełne bzdury. Kilka minut później mąż wsiadł w samochód i gdzieś pojechał. Myślałam sobie: przemyśli, zmądrzeje i wróci. Jednak tak się nie stało. Mąż ma ogromny kłopot, aby zaakceptować orientację naszego syna, nie zmieniło się również, że to we mnie upatruje tego przyczynę.
Mąż naszej czytelniczki nie może się pogodzić z prawdą
Nie rozumiem, w czym tkwi problem męża, że koledzy z pracy będą się niego śmiać? Niech inni myślą sobie co chcą. Dla mnie najważniejsze jest dobro mojego dziecka. Jako matka nie pozwolę, aby ktoś go krzywdził, tym bardziej własny ojciec. Nie pozwolę też na to, aby mąż obwiniał mnie za ten stan rzeczy. Wychowałam dziecko jak najlepiej potrafiłam i jestem z tego dumna. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale z tego co obserwuję, kobiety są znacznie bardziej tolerancyjne od mężczyzn.Napisałam list, ponieważ szukam rozwiązania, proponowałam mężowi wizytę u psychologa, ten jednak odmówił. Samej brakuje mi już często sił.
Przyznacie, że sytuacja w tej rodzinie jest trudna. Czy rozumiecie postępowanie męża naszej czytelniczki? Co powinna zrobić? Piszcie w komentarzach.
Przeczytaj również:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.