reklama
reklama

Jak fryzjerka zdobyła Kazbek na Kaukazie!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ONA MA MOC Weszła na pięciotysięcznik. Ma apetyt na więcej. Jeździ w góry, bo tam znajduje spokój, równowagę i ładuje akumulatory, by mieć siłę do podejmowania kolejnych wyzwań. 17 sierpnia zdobyła Kazbek (5.047 m n.p.m.), jeden z najwyższych szczytów Kaukazu. Na co dzień… Sylwia Chalecka prowadzi salon fryzjerski w Miejskiej Górce (pow.rawicki).
reklama

Pochodzi z Jeleniej Góry, więc pasję do chodzenia po górach nosi w sobie od dziecka. Duża w tym zasługa taty, który zachęcał ją do tej aktywności.

Od małego byłam właściwie cały czas „ciągana” po górach, spaliśmy w namiotach albo chodziliśmy na ryby. Miałam duży kontakt z naturą. Chociaż, muszę przyznać, że kiedy byliśmy małolatami, mnie i bratu nie do końca się to podobało, bo towarzyszyło temu wchodzenie, zmęczenie itd. – mówi Sylwia Chalecka.

Twierdzi jednak, że choć nigdy nie zapomniała o pasji, to odkąd założyła rodzinę i przeprowadziła się na nizinę – do Miejskiej Górki, musiała na jakiś czas odłożyć ją na bok.

Klientki gratulowały wyprawy na Kazbek

Sylwia Chalecka zawodowo prowadzi salon fryzjerski w Miejskiej Górce. Nie jest jej łatwo łączyć pracę z tak wymagającą pasją, jaką jest wspinaczka, która nierozerwalnie wiąże się ze szkoleniami i dokształcaniem się. Na takich spotkaniach, w których często uczestniczą największe sławy polskiego himalaizmu, jak Adam Bielecki czy Krzysztof Wielicki, chłonie wiedzę na temat wspinania. Gdy tylko znajduje wolny czas – wybiera się na skałki, panele wspinaczkowe albo lodospady.
Rodzina bardzo ją wspiera, choć – jak przyznaje – nie było im łatwo zaakceptować to, że chce wchodzić coraz wyżej.

Kiedy zaczęłam mieć większe ambicje i plany, to rzeczywiście – zaczęły się pytania: „A po co ci to?”, „Skąd ci się to wzięło?”. A ja odpowiadałam, że przyszedł czas, by małymi krokami zacząć robić coś dla siebie i spełniać marzenia.

Klientki wiedzą o jej zainteresowaniach. Choć też początkowo były nieco sceptyczne, teraz chętnie rozmawiają z nią na ten temat, a kiedy dowiedziały się o jej wyczynie, wiele pospieszyło z gratulacjami.

Od Karkonoszy do Kaukazu, czyli wejście na Kazbek

Kazbek – jeden z najwyższych szczytów Kaukazu
Swoją przygodę ze wspinaczką rozpoczęła w Karkonoszach, gdzie zaczynała od trekkingów z tatą i bratem. W sierpniu natomiast udało się jej wziąć udział w wyprawie na Kazbek (5.047 m n.p.m.). To góra leżąca w masywie Kaukazu, na granicy Gruzji i Rosji. 17 sierpnia stanęła na jej szczycie. Na swoim profilu na Facebooku zamieściła filmik, w którym swój sukces zadedykowała nastoletniej córce – Laurze. Zasięg udało się jej złapać w drugim obozie, tzw. Stacji Meteo. Wtedy poinformowała bliskich, że weszła i że wszystko jest w porządku. Podczas ataku szczytowego nie miała zasięgu.

Jak przebiegała wyprawa na Kazbek?

Mieliśmy wylot z Warszawy do Tbilisi. Stamtąd pojechaliśmy do Stepancmindy (dawniej: Kazbegi – przyp. red.). Tam wspólnie ze znajomymi rozpoczęliśmy wymarsz na wierzchołek. Zaczęliśmy od wysokości 2.150 m, później przenocowaliśmy w pierwszym obozie, który rozbiliśmy na wysokości 3.100 m. Było to jakieś 6 godzin marszu pod górę z ciężkimi plecakami – relacjonuje alpinistka. Kolejnego dnia szli lodowcem do tzw. Stacji Meteo usytuowanej na 3.653 m. To od tego miejsca zaczyna się proces aklimatyzacji, czyli ciało musi dostosować się do zmiany warunków – rozrzedzonego powietrza, niższego ciśnienia. Wspinacze mogą wtedy mieć przykre objawy choroby wysokościowej, np. nudności, wymioty, czy ból głowy. Ważne, by w górach słuchać ostrzeżeń, jakie daje organizm i nie iść „na siłę”, bo to bardzo niebezpieczne.

Sylwia Chalecka mówi, że dwie osoby z jej grupy nie atakowały szczytu, ponieważ okazało się to dla nich zbyt dużym wyzwaniem – zdecydowały, że zostaną w obozie.

Życie w górach jest trudne

Sylwia Chalecka w drodze na Kazbek
„Życie” na wysokości nie należało do najłatwiejszych. – W górach trzeba bardzo dużo pić, nawadniać się. Powinno się wypić od 5-6 litrów napojów, najczęściej jest to herbata – tłumaczy. Podstawą jadłospisu grupy były zupki liofilizowane, czyli takie same, jakimi żywią się himalaiści, batony energetyczne, czy suszone kiełbaski. – Po dwóch dniach miałam dość tego jedzenia – śmieje się Chalecka.
Pogoda, jak sama mówi, była zmienna. Bywało śnieżnie, wietrznie, deszczowo – różnie. Od 3.600 metra zaczął padać śnieg.

Jak wchodziła na Kazbek

Sylwia Chalecka w drodze na Kazbek – obóz
Jak twierdzi, podczas trwającej cztery dni wspinaczki nie miała nawet momentu załamania. Cały czas była zmobilizowana, nie miała też większych problemów ze zmęczeniem. Jedynie po przekroczeniu każdego tysiąca metrów towarzyszył jej trwający około 10 minut kaszel i lekki ból głowy. Niwelować dolegliwości pomagało picie wody. Ponadto, musiała się zmuszać do spożywania posiłków, bo ma tendencję do nie jedzenia w górach. A rzecz jasna – organizm skądś musi czerpać energię do wycieczki.

Lęków nie mam, pokonałam je, choć nie ukrywam, że był z tym problem – odpowiada, gdy pytam, czy się bała. – Ale wspinaczka na panelach i lodospadach pomogła mi zwalczyć strach przed przestrzenią. Załączało mi się coś takiego, że myślałam, że nie mam nic z tyłu, że jest za mną przepaść. Na przykład – jestem przy ścianie – i nie mam nic, żadnego oparcia. Szczęśliwie udało mi się z tym poradzić – podkreśla. Na wielu odcinkach na grani bywało tak, że jest miejsce tylko na postawienie stopy. To z pewnością może robić piorunujące wrażenie.

Dość szokującym doświadczeniem było dla niej zejście. Na wierzchołku Kazbeku panowała temperatura -20 stopni Celsjusza, a na 3.600 m było plus dwadzieścia. Z kolei, gdy zeszli już do kolejnego obozu, zrobiło się 35 stopni. – To było trudne wejść w to ciepło. Ja mam tak, że minusowa temperatura mnie napędza, a dodatnia odbiera siły. Ta różnica temperatur powodowała, że organizm zaczynał szaleć – nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa, a palce, w tych butach wysokogórskich, puchnąć – opowiada. W efekcie odparzyła sobie palec.

Wyprawa na Kazbek raczej w towarzystwie

A jakie ma rady dla osób, które chciałyby, jak ona oglądać świat z wierzchołków gór? – Nigdy nie wychodzić w góry samemu – przestrzega. – W górach najważniejsza jest zasada braterstwa. Dobrze jest mieć partnera do wspinaczki. I trzeba być wobec nich pokornym, bo chwila nieuwagi może wiele kosztować. Poza tym, aby chodzić w tak wysokie góry, trzeba być odpowiednio przygotowanym. Sama od jakiegoś czasu powoli dokupowuje sobie potrzebny sprzęt – ubrania czy specjalne obuwie. W wyborze pomagają jej znajomi, z którymi wyjeżdża na wyprawy oraz Internet. Część wypożycza. Nie ukrywa, że wybrała sobie drogi sport, ale jak mówi – jest minimalistką i woli przeznaczyć pieniądze na marzenia niż np. drogi bibelot.

„Ja tam idę z miłości”

Sylwia Chalecka zdobyła Kazbek
Teraz wszystkie swoje siły, myśli, ale też oszczędności kieruje ku kolejnej wyprawie. Za dwa lata chciałaby wejść na Denali na Alasce. To najwyższy szczyt Ameryki Północnej (6.190 m n.p.m.), zaliczany do Korony Ziemi, czyli grupy najwyższych szczytów wszystkich kontynentów. Po co to robi? Sylwia Chalecka doskonale zna odpowiedź na to pytanie.

Na pewno nie po to, żeby zrobić sobie zdjęcie i się tym pochwalić, choć wiem, że wiele osób tak do tego podchodzi. Ja w góry idę z miłości. Cieszę się kontaktem z naturą, wyciszam się i nabieram dystansu – kończy.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama