Ta historia udowadnia i daje nadzieję innym, że nawet po ciężkim wypadku, który groził śmiercią, można wrócić do pełnej sprawności. Przeczytajcie historię Kazimiery Wyremblewskiej z Jarocina.
Dwa tygodnie wykreślone z pamięci
Pani Kazimiera w zeszłoroczne wakacje upadła z pierwszego piętra i doznała bardzo poważnych obrażeń, które zagrażały Jej życiu. Przez cztery tygodnie leżała w szpitalu na oddziale neurochirurgi z licznymi krwiakami, obrzękami oraz stłuczonym mózgiem.
U mamy wystąpiła również afazja, nie mogła nic powiedzieć, chociaż dokładnie wiedziała co — wspomina córka naszej bohaterki Urszula. -To był bardzo trudny czas dla całej naszej rodziny, nie wiedzieliśmy, jak to wszystko się skończy- dodaje
Pani Kazimiera nie pamięta połowy czasu spędzonego w szpitalu.
Przynajmniej dwa tygodnie mam wykreślone z życia. Nie pamiętam nic. Nie pamiętam wypadku, karetki, pierwszego szpitala, drugiego szpitala, niczego — opisuje.
Pokazuje zdjęcia ze szpitala, na których nie przypomina samej siebie. Na szczęście w dniu wyjścia z placówki stan zdrowia znaczącą się poprawił.
Szycie jest terapią i rehabilitacją
Pani Kazimiera dochodzi powoli do zdrowia. Gdy wróciła ze szpitala, córka przezornie schowała jej maszynę doszycia. Bała się, że mama wrócić do starych nawyków sprzed wypadku i poświeci się w pełni szyciu. Pani Kazimiera z wykształcenia jest krawcową i szyje praktycznie przez całe swoje życie.
Bałam się, że szycie może zaszkodzić mamie. Miała przecież jeszcze w głowie krwiaki. Gdy powiedziałam o tym lekarzowi, podczas wizyty domowej śmiał się z tego. Stan mamy był już na tyle dobry, że pozwolił wyciągnąć maszynę — opowiada córka.
Teraz szycie dla Pani Kazimiery jest formą terapii i rehabilitacji. Córka mówi otwarcie o tym, że kiedy mama ma pracę, zaczyna normalnie funkcjonować. Jest typem zadaniowca, który ma określoną pracę do wykonania — lubi zajmować się domem, ogrodem oraz oczywiście szyć.
Wtedy cały dom jest w nitkach — śmieje się córka Ula.
Pani Kazimiera szyje już kilkadziesiąt lat
Kilkadziesiąt lat temu nasza bohaterka, jako mama czwórki dzieci, nie mogła pracować zawodowo. Postanowiła wykorzystać posiadany w ręku fach i dorabiać szyjąc w domu. Z usług Pani Kazimierzy w tamtych latach korzystało bardzo wielu osób. W sklepach brakowało praktycznie wszystkiego, również i odzieży więc klientek nie brakowało. Jak łatwo się domyślić spod igły krawcowej wyszło mnóstwo ubrań, które szyła przede wszystkim dla dzieci, członków rodziny, ale też sąsiadów i znajomych. Nasza bohaterka szyła również suknie ślubne i garnitury dla bliskich. Na fotografiach rodzinnych pokazuje nam efekty swojej pracy, które też i Wy możecie zobaczyć w naszej galerii.
W tamtych czasach w sklepach nie było nic. Jak się „wystało” rajstopki dla dziecka w kolejce, to był sukces. Wszystko musiałam szyć dla dzieci sama. Był nawet taki okres, że nie można było kupić materiałów, wtedy rozpruwało się np.plaszcz, następnie odwracało i zszywało się na nowo — wspomina Pani Kazimiera.
Do dziś zresztą ma swoje stałe klientki, które chętnie korzystają z usług krawcowej. Jak opowiada córka Urszula, nie są to tylko drobne poprawki krawieckie, ale zdarza się, że i dziś spod igły wyjdzie choćby nowy płaszcz.
Szyje, by móc wnukowi i innym potrzebującym
Pandemia koronawirusa i związany z nią lockdown spowodował, że szycie Pani Kazimiery zyskało nowy wymiar. W tamtym czasie wraz z córką Urszulą wpadły na pomysł, aby szyć maseczki, których bardzo brakowało. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę. Maseczki cieszyły się bardzo dużą popularnością, a całą kwotę, którą udało się uzyskać ze sprzedaży, Panie przeznaczyły, na rehabilitację wnuka Pani Kazimiery — Nikodema, który od dziecka boryka się z niepełnosprawnością.
Kolejną wspólną inicjatywą było szycie poduszek i kolorowych kołderek, wraz ze stowarzyszeniem Megamocni.
Kupiłyśmy resztki materiałów i szyłyśmy mnóstwo poduszek i kołderki z takich malutkich kolorowych kwadracików. Wszystkie dziewczyny ze stowarzyszenia przychodziły do naszego domu, wykrywałyśmy i każda brała do domu to, co umiała robić — opowiada Urszula Korzyniewska.
Podobne jak w przypadku maseczek, taki i tutaj cały dochód ze sprzedaży został przeznaczony na konkretny cel. Tym razem byli to podopieczni Stowarzyszenia Megamocni, czyli dzieci z niepełnosprawnościami.
Kup ciekawą torbę i pomóż
W międzyczasie oczywiście narodził się kolejny oryginalny pomysły na szycie tipi dla zwierząt. Przeznaczone one zostały na licytację, a cały dochód, pomógł ponownie wnukowi Nikodemowi w powrocie do zdrowia.
A gdy tylko obie Panie dowiedziały się, że jest kolejna osoba w otoczeniu, która potrzebuje pomocy. Przyszła kolej na szycie materiałowych toreb. Powstało ich parędziesiąt, każda oryginalna z indywidualnym wzorem. Po uszyciu torby powędrowały na stoisko na jarocińskim Pchlim Targu, a pieniądze z utargu w ręce potrzebującej osoby.
To jest satysfakcja z tego, że można komuś pomóc - mówi Pani Kazimiera.
Nam też bardzo dużo osób pomogło - dodaje córka Urszula.
Dobra rada Babci Kazi. Trzymaj się jej!
Pomimo przeciwności losu i trudnego życia, nasza bohaterka z optymizmem patrzy w przyszłość.
Nie trzeba narzekać, trzeba po prostu iść do przodu, co nam da to narzekanie, nic — mówi Pani Kazimiera.
A wspólnie z córką mają w głowach kolejne pomysły. Co to będzie tym razem, tego dowiecie się, odwiedzając wiosną Jarmark Wielkanocny w Jarocinie. Szukajcie rzeczy z metką Babcia Kazia i Ja.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.