- Poznajcie Katarzynę Chlebowską. Kobietę, która żadnej sztuki się nie boi.
- "Jestem, jak woda"
- "Cierpiałam na syndrom prowincji. Zawsze uważałam, że jestem nie dość dobra."
- "Bycie artystą żyjącym ze sztuki, to trochę bycie jednoosobową orkiestrą."
- "Praca stewardessy to złota klatka"
- "Lubię czuć tę wolność twórczą bycia interdyscyplinarną."
Poznajcie Katarzynę Chlebowską. Kobietę, która żadnej sztuki się nie boi.
Katarzyna Chlebowska jest nietuzinkową postacią. Projektuje wspaniałe kolaże i zajmuje się fotografią dokumentalną oraz komercyjną. Prowadzi również warsztaty teatralne, bo jest teatrolożką.Jej kolaże i zdjęcia mają magiczną moc, która wciąga.
W swoich pracach porusza wiele trudnych tematów, jak pożegnanie z mamą, która była dotknięta chorobą alkoholową.
Opowiada o sobie w bardzo ciekawej rozmowie. Mówi o pracy, sztuce i trudnych momentach w życiu, ale też o kulisach zawodu stewardessy.
Zapraszam na spotkanie z niesamowitą kobietą. Poznajcie Katarzynę Chlebowską
"Jestem, jak woda"
Gdyby miała Pani odpowiedzieć na pytanie “Kim jestem?” Jaka byłaby odpowiedź?
Jestem jak woda. Bo największą wartość obecnie dostrzegam w zmianach.
Jakie znaczenie w Pani życiu ma sztuka?
Sztuka jest odskocznią, to brzmi banalnie, ale zaraz wyjaśnię kontekst. Cała masa czynności i obowiązków, które wykonujemy na co dzień, w domu i w pracy, jest uschematyzowana. To, co sprawia, że nasz mózg się „ożywia”, rozwija i tworzy nowe połączenia neuronowe, to robienie rzeczy w nieschematyczny sposób. Sztuka jest świetnym narzędziem do tego.
Bardzo poruszyła mnie Pani praca “Epilog”, w której postanawia Pani pożegnać się pięknie z mamą, osobą z chorobą alkoholową. Pisze Pani tam, że mama pozostawiła wiele ran i traum, a jednak chciała ją Pani zachować w pamięci jako dobrą kobietę. Czy dzięki tej pracy, udało się?
Nie miałam kontaktu z mamą przez ostatnie 20 lat. Tak długi czas „nieobecności” bardzo znieczula, a każda śmierć wymaga od nas żałoby. To po prostu naturalny, zdrowy proces domykający pewien etap. Dzięki temu projektowi udało mi się przejść przez żałobę, bo temat, który sobie narzuciłam, wymagał powrotu do wspomnień: zdjęć, pamiątek, rozmów o mamie.
To było bardzo oczyszczające działanie, i właśnie ono pomogło mi domknąć przeszłość i nauczyć się myśleć o mamie w inny sposób. Bez żalu i pretensji.
Czy sztuka jest w Pani przypadku również formą terapii?
Tak, zdecydowanie tak. Bardzo interesuje mnie jak obcowanie ze sztuką i wykonywanie artystycznych, manualnych czynności wpływa na nasz mózg. To niejako jest podstawą mojego pomysłu na warsztaty artystyczne ODSŁUCH z osobami niesłyszącymi
"Cierpiałam na syndrom prowincji. Zawsze uważałam, że jestem nie dość dobra."
Pani droga do zajmowania się sztuką zawodowo była chyba bardzo długa. Skończyła Pani wiele różnych kierunków: filozofię, polonistykę, teatrologię i dopiero na końcu studia podyplomowe z fotografii? Dlaczego ta druga była aż tak długa? Dlaczego nie od razu studia na ASP?
Ponieważ cierpiałam na „syndrom prowincji”. 😉 Wychowałam się w Elblągu i niestety zawsze uważałam, że jestem nie dość dobra, by studiować w dużym mieście np. na ASP. Z czasem człowiek nabywa jednak trochę więcej samoświadomości i dystansu do krytyki lub/i pochwał, i wie, że życie trzeba przeżyć po swojemu i na własnych warunkach. Mnie tę świadomość dawały, kawałek po kawałku te nowe kierunki studiów, kluczenie, odnajdywanie swojej drogi i „swoich ludzi”.
"Bycie artystą żyjącym ze sztuki, to trochę bycie jednoosobową orkiestrą."
Czy w Polsce trudno utrzymać się ze sztuki?
I tak i nie. Sztuka jako produkt, wytwór musi być wsparta marketingiem, żeby została sprzedana, a to jednak dość skomplikowane. Ja nie umiem w marketing. :) Sztuka, jako narzędzie może też iść w parze z różnego rodzaju projektami, warsztatami, działaniami społecznymi i być dotowana z grantów oraz stypendiów. Tylko w takim przypadku artysta musi posiadać kompetencje z zakresu pisania projektów, wyszukiwania dotacji itp.
Bycie artystą żyjącym ze sztuki, to trochę bycie jednoosobową orkiestrą. To bardzo trudne, chyba że posiada się odpowiednie wsparcie.
Ma Pani wiele sukcesów na koncie: stypendia, nagrody i wyróżnienia? Pani kolaż “Przyjęcie” został wyróżniony w konkursie Banku Pekao S.A. i został jednym z teł dla klientów w ich bankowości mobilnej. Który sukces ceni Pani najbardziej?
Każdy nawet mikro sukces mnie bardzo cieszy, ale chyba najbardziej dumna jestem ze stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
"Praca stewardessy to złota klatka"
Widzę, że była pani również stewardessą, jak trafiła Pani do tego zawodu? Czy mogłaby pani opowiedzieć trochę o tej części życia? Ma ono również odzwierciedlenie w Pani sztuce, w projekcie “Maszyna do życia”.
Przez 5 lat pracowałam jako personel pokładowy i bez dwóch zdań, to była niesamowita przygoda. Jednak zawsze podkreślam, że praca stewardessy to złota klatka. Z jednej strony dużo podróżujesz, zwiedzasz, masz pobyty w najlepszych hotelach, ale nie ma cię w domu. Dziecko i męża widujesz na kamerce. Trudno jest cokolwiek zaplanować z wyprzedzeniem, no i ta praca przede wszystkim bardzo eksploatuje organizm.
Proszę nam jeszcze trochę opowiedzieć o tej pracy. Dla wielu dziewczyn jest ona wymarzoną.
Praca na pokładzie samolotu jest bardzo mocno podporządkowana procedurom. Wszystko, co robimy ma na względzie bezpieczeństwo pasażerów i nasze. Jest cała check lista rzeczy, które sprawdzamy i meldujemy szefowi pokładu przed przyjęciem pasażerów na pokład.
Choć większość ludzi kojarzy personel pokładowy tylko z serwisem sprzedażowym, to jednak nasza odpowiedzialność podczas lotu dotyczy wielu więcej rzeczy. Stąd też wynika kwestia szkoleń, które odbywamy regularnie w specjalnych symulatorach lotu. Aby w sytuacji awaryjnej nie stracić zimnej krwi, nie wpaść w panikę i dokładnie wiedzieć, co zrobić. To tyczy się również przypadków medycznych, które zdarzają się bardzo często podczas lotów.
Przechodzimy wielogodzinne kursy pierwszej pomocy, aby móc odpowiednio zareagować i pomoc pasażerom, przynajmniej do momentu lądowania. Każda taka sytuacja to ogromny stres, bo my też jesteśmy tylko ludźmi, a w momencie lotu mamy ograniczone możliwości pomocy i wszystko sprowadza się do zachowania zimnej krwi i odpowiedniej reakcji.
Projekt „Maszyna do życia” opowiada właśnie trochę o kulisach tej, na pozór, wspaniałej pracy.
"Lubię czuć tę wolność twórczą bycia interdyscyplinarną."
Co sprawia najwięcej radości w tworzeniu. Co lubi Pani najbardziej robić: fotografować, tworzyć niezwykłe kolaże, czy może jednak teatr?
Wszystko po trochu, lubię czuć tę wolność twórczą bycia interdyscyplinarną. Chyba dlatego nie jestem „ekspertem” w żadnej z tych dziedzin, czerpię z nich to, co przy danym projekcie jest mi potrzebne. Z tych połączeń wychodzą niesamowite efekty np. Warsztaty pantomimy dla niesłyszących.
Jakie twórcze plany na przyszłość?
Chcę poszerzyć swoją wiedzę o neuroplastyce i na tej podstawie stworzyć jakieś super warsztaty artystyczne.
Czym jest neuroplatyka?
Neuroplastyka, to najprościej mówiąc, zdolność naszego mózgu do uczenia się. Mózg jest fascynujący i bardzo plastyczny, zmienia się pod wpływem różnych bodźców. Aby się rozwijał, powinniśmy łamać schematy zachowań lub wykonywać dane czynności inaczej, bo to właśnie daje mu bodźce i rozwija nowe obszary jego aktywności.
Sztuka i zajęcia manualne rozwijają neuroplastykę, ponieważ aktywizują wyciszone obszary mózgu. No bo jak często dorosły człowiek koloruje, wycina czy lepi z gliny? To powrót do zapomnianej przez mózg dorosłego motoryki małej, którą ćwiczą nasze dzieci, aby później móc np. pisać. Dla nas natomiast będzie to początek do kreatywnego myślenia i redukcji stresu.
Dziękuje za rozmowę i życzę spełnienia wielu artystycznych marzeń.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.