Małgosia postanowiła opowiedzieć nam o swojej traumatycznej przeszłości związanej ze szkołą. Dziewczyna napisała do nas w wiadomości mailowej na redakcja@magazynona.pl
Jej historia poruszyła nasze serca.
Była hejtowana i prześladowana w szkole
19-letnia dziewczyna pochodzi z małej miejscowości na południu Polski. Jak pisze - postanowiła się do nas odezwać po przeczytaniu historii o kobiecie, którą spotkał hejt związany z oddaniem sporej ilości włosów dla fundacji.
Ta historia bardzo do mnie trafiła. Wszystko dlatego, że przed długi czas sama miałam krótszą fryzurę. Był to jeden z wielu elementów zaczepienia do krytyki napływającej od moich oprawców.
Okazuje się, że Gosia w swojej szkole spotykała się z ogromną masą hejtu. A to ze względu na fryzurę, a to przez fakt, że nie pochodziła z równie zamożnej rodziny, co jej koledzy i koleżanki z klasy. Jak dokładnie wyglądała sytuacja dziewczyny w placówce edukacyjnej?
Czy to dobrze, jeśli rodzic pracuje w szkole, w której uczy się jego dziecko?
Niestety, jak się okazuje, mimo tego, że mamy XXI wiek, w szkołach nadal wielu uczniów spotyka się z poniżaniem. W przypadku Małgosi sytuacja była na tyle poważna, że przez głowę dziewczyny zaczęły przechodzić różne, niepokojące myśli.
Odkąd pamiętam nie miałam łatwo. Moi rodzice nie byli niesamowicie bogaci. Mama pracowała w mojej szkole jako sprzątaczka, tata natomiast był woźnym. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.
Koledzy z klasy szybko załapali, że rodzice nastolatki pracują jako służby porządkowe w liceum. Od tego wszystko się zaczęło. Dziewczyna spotykała się z masą krytyki, uczniowie drwili z niej na korytarzach.
Postanowił uderzyć mnie "z bara"
Gosia podzieliła się z nami wieloma sytuacjami, które jak mówi - zapamięta do końca życia. W przemocy względem niej nie brakowało przykrych słów, a nawet czynów, które były naprawdę okropne.
W 2 klasie czekałam na lekcję religii. Zawsze byłam wychowywana w wierze i chciałam dobrowolnie uczęszczać na katechizm. Większość klasy wybrała etykę, ale nie chciałam tego oceniać. Każdy ma swój wybór. Wracając, tego dnia czekając na księdza pod klasą, dziewczyna z równoległej grupy szła korytarzem i bez żadnego powodu przechodząc obok, postanowiła uderzyć mnie “z bara”. Byłam wystraszona i nie zareagowałam. Niestety, za nią szła moja mama, która nie przeszła obok tego obojętnie. Zaczęła krzyczeć na koleżankę i zaprowadziła ją do dyrektora. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Kolejne 45 minut lekcji spędziłam w wielkim strachu i obawą o to, co czeka mnie po wyjściu z sali.
Niestety, okazuje się, że obawy Małgosi były słuszne. Sytuacja na korytarzu była początkiem jednego z najgorszych dni w ciągu roku szkolnego. Co stało się później?
Była prześladowana przez całą klasę
45-minutowa lekcja minęła bardzo szybko. Małgosia wyszła na korytarz, ale nie widziała nikogo ze swojej klasy. Odetchnęła i postanowiła pójść do toalety. Pomimo wyjścia z lekcji katechizmu, w toalecie czekało na nią istne piekło.
Poszłam do toalety i zamknęłam się w kabinie chcąc skorzystać. Po wyjściu znalazłam się w kółku. Stało tam 5 dziewczyn. Asia, Patrycja, Klaudia, Kasia i Wiktoria. Ta ostatnia miała wcześniej konfrontacje z moją mamą. Trzymały w rękach pozwijane koszulki, nie zrozumiałam tego. Po chwili Wiktoria powiedziała coś w stylu “Mam nadzieje, że zdążyłaś się pomodlić, bo właśnie zaczyna się Twój najgorszy koszmar”. Wtedy wszystkie z nich zaczęły wymierzać we mnie ciosy z T-shirtów. Okazało się, że miały w nich zwinięte kostki mydła, piórniki i inne mocarne rzeczy. Biły mnie po żebrach z całych sił. Wszystko trwało około minuty, ale to wystarczyło, aby pozostawić na moim ciele masę siniaków i blizn. Oczywiście na sam koniec usłyszałam, aby to się nigdy więcej nie powtórzyło i miałam zagrożone, że jeśli ktokolwiek się o tym dowie, to pożałuję…
Małgosia była wystraszona. Całą sytuację przemilczała i nie wydała z siebie ani słowa. Niestety, Wiktoria miała w szkole swojego chłopaka, który zdaniem naszej Czytelniczki był najgorszym ogniwem w całym ogólniaku. “Każdy się go bał” dodaje dziewczyna.
Chłopacy prześladowali dziewczynę w liceum
Wychodząc z toalety tuż po dzwonku sygnalizującym rozpoczęcie się kolejnej lekcji, Małgosia wyruszyła do szatni, aby przebrać się na lekcję wychowania fizycznego. Była spóźniona, dlatego przebierała się w samotności. Po około dwóch minutach za swoimi plecami usłyszała głos Krzysztofa, chłopaka Wiktorii.
Był bardzo agresywny, przyszedł do mnie razem z Bartkiem, swoim najlepszym przyjacielem. Zaczął na mnie krzyczeć, grozić mi i mówić, że powinnam się zabić. Po chwili złapał mnie mocno za barki i z całych sił wepchnął do szafki w szatni. Drzwi zamknął na klucz i dodał tylko, że teraz mam czas, aby tu posiedzieć i przemyśleć swoje zachowanie. Miałam nadzieję, że to potrwa tylko kolejną godzinę lekcyjną. Niestety, Bartek uświadomił mi, że jesteśmy dziś ostatnią klasą, która ma WF. Szatnie były zamieszczone w osobnym budynku, tuż przy hali sportowej. Nie miałam więc co liczyć na to, że ktoś usłyszy mój krzyk.
Dziewczyna dodaje, że po tej sytuacji nabawiła się klaustrofobii. Uderzała w szafkę na tyle mocno, że drzwi się odkształciły. Po około godzinie straciła przytomność, a do szatni został wezwany woźny, który miał naprawić szafkę.
Ojciec znalazł ją zamkniętą w szkolnej szafce
Jak dobrze pamiętacie, szkolnym woźnym był tata Gosi. Możecie sobie tylko wyobrazić, co przeżył mężczyzna, gdy po otwarciu mebla, wypadła z niego jego własna córka.
Miałam atak paniki i straciłam przytomność. Obudziłam się dopiero w szpitalu, nie pamiętałam za dużo, ale cieszyłam się, że tata mnie znalazł. Siedział obok mnie z mamą, gdy tylko odzyskałam przytomność, mocno ich przytuliłam i wszyscy zaczęliśmy płakać.
Przyznała się rodzicom do tego, że jest prześladowana
Czytelniczka napisała również, że tamtego dnia postanowiła powiadomić o wszystkim rodziców. Prosiła ich, aby ci nic z tym nie robili. Była zastraszona i nie chciała, aby dowiedziała się o tym dyrekcja i nauczyciele. Rodzice wzięli sprawy w swoje ręce. Zgłosili sprawę dyrekcji szkoły. Małgosia w tym czasie pozostała pod obserwacją w szpitalu. Miała wyjść do domu po 3 dniach, w tym czasie dostawała anonimowe SMSy z bramki internetowej, przez co treści pozostawały anonimowe.
Nie macie pojęcia, jak bardzo nie chciałam tam wracać. Bałam się własnego cienia i wiedziałam, co czeka mnie po powrocie. Przecież prosiłam rodziców, aby nic nie robili…
Dzień wypisu w końcu nadszedł. Właśnie wtedy mogło dojść do tragedii.
Próba samobójcza przez kolegów z klasy
Małgosia była pełnoletnia, dlatego postanowiła samotnie wyjść ze szpitala. O godzinie 15:00, po zakończonej pracy mieli ją odebrać rodzice. Dziewczyna jednak, postanowiła na własną rękę wyjść po godzinie 14:00
Wyszłam z budynku i pobiegłam w stronę domu. Wiedziałam, że mama i tata są w pracy, więc to było miejsce, w którym mogłam być całkowicie sama. Po wejściu do mieszkania otwarłam szafkę z lekami oraz wódkę, którą rodzice dostali od wujka, który parę dni wcześniej nas odwiedził. Bez zastanowienia łyknęłam wszystko i czekałam na efekt. Światła zgasły mi po około 40 minutach.
Płukanie żołądka po próbie samobójczej
Dziewczyna ponownie obudziła się w szpitalnej sali. Scenariusz się powtórzył. Obok łóżka siedzieli zapłakani rodzice, a ona sama nie do końca pamiętała, co się stało.
Byłam wściekła. Okazało się, że rodzice usłyszeli w szpitalu, że poszłam do domu. Szybko wsiedli do samochodu i ruszyli w stronę mieszkania. Znaleźli mnie nieprzytomną na podłodze. Tata wziął mnie na ręce i ponownie ruszyli do szpitala. Niestety, tym razem na zupełnie inny oddział… Uratowali mnie, co bardzo mi się nie spodobało.
Mama i tata mieli dla dziewczyny bardzo ważną wiadomość.
Zmiana szkoły to czasami najlepszy ratunek
Gdy nastolatka doszła do siebie, rodzice przekazali jej coś ważnego.
Mama złapała mnie za rękę, a tata powiedział, że obaj mnie przepraszają. Chodziłam tam do szkoły ze względu na ich pracę, to było jedyne liceum w okolicy. Mama powiedziała, że dyrekcja już otrzymała od nich wypowiedzenia, a moja noga nigdy więcej nie postanie w tym ogólniaku. Poinformowali mnie, że przeprowadzimy się do innego miasta, a ja zacznę wszystko od nowa. Dodali, że bardzo mnie kochają i przepraszają, że nie mogą zapewnić mi lepszej przyszłości. Zapłakana mama dodała, że nigdy nie chciała, aby jej praca była powodem do mojego wstydu. Uspokoiłam ją, bo przecież nigdy nie była. To nie jej wina, że duża część nastolatków z bogatych domów mało wie o życiu i nie rozumieją, że żadna praca nie hańbi.
Pomoc dla nastolatków z depresją i nie tylko
Małgosia na końcu maila dodaje, że dzieli się swoją historią bo zdaje sobie sprawę ilu młodych ludzi może mieć podobną sytuację. Oto apel od dziewczyny:
Drogie Czytelniczki i Czytelnicy Magazynu Ona. Pamiętajcie proszę o tym, że z każdej sytuacji jest wyjście. Bardzo się cieszę, że tamtego dnia znaleźli mnie rodzice, a ja w końcu zebrałam się na rozmowę o swoich problemach. Trzymajcie się. Życie jest piękne, ale ludzie są okropni. Ja zrozumiałam to po czasie. Teraz jestem szczęśliwa, mam grono wspaniałych przyjaciół, polepszył mi się kontakt z mamą i tatą. Nie zmieniłabym w swoim życiu nic.
UWAGA: Pamiętajcie, że rozmowa z bliskimi jest bardzo ważna. Jeśli jednak jesteście osobami prześladowanymi i nie macie odwagi porozmawiać z ludźmi z Waszego grona, skorzystajcie z anonimowych linii pomocy:
- 116 123 - bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych.
- 116 111 - bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, czynny całą dobę (24h)
- 800 70 22 22 - Centrum Wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego, bezpłatny telefon czynny całą dobę (24h)
Zobacz też pozostałe prawdziwe historie naszych Czytelniczek
Przeczytaj również:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.