Maria Pertek pochodzi z Rawicza, ale obecnie mieszka we Wrocławiu z zawodu jest prawniczką. Wraz z dwójką kilkuletnich dzieci - Iwem i Niną - oraz życiowym partnerem objechała już kilka kontynentów, a ich przygody można śledzić na blogu „Where is Mint?”. Opisuje tam nie tylko zagraniczne podróże, ale również wyprawy po Polsce.
Jak podróżniczka organizuje wyprawy
Wszystkie wyjazdy są organizowane na „własną rękę”, a ich przygotowaniem zajmuje się właśnie Maria. Wymyśla trasę, wynajduje miejsca, które warto zobaczyć, a później pisze teksty na bloga i robi fantastyczne zdjęcia. Bloga założyła z kilku powodów - ma być to rodzaj współczesnej pamiątki dla dzieci, wskazówka, pomoc lub inspiracja dla innych - również pragnących przemierzać świat ze swoimi pociechami, a także ma opowiadać historię tym, którzy są po prostu ciekawi ich wojaży.
Podróżuje po świecie z małymi dziećmi
Na głównej stronie bloga znajdziecie hasło, które idealnie pasuje do Marii:
„Wszak istnieje coś takiego, jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby - w gruncie rzeczy nieuleczalnej” -to cytat Ryszarda Kapuścińskiego i motto przewodnie dla podróżniczki,
Podróże to jej największa pasja Marii. Jak mówi, robi to właściwie od zawsze. Jeszcze będąc w liceum jeździła z plecakiem po Europie, ciągle wybierała się gdzieś rowerem. Pierwsze dalsze wyprawy poza Europę rozpoczęła po studiach. Podróżowanie nie zeszło na dalszy plan po rozpoczęciu pracy zawodowej, czy po urodzeniu dzieci.
- Na początku była to głównie Azja, która do tej pory była destynacją dość tanią. To jest dobry kierunek dla osób, które zaczynają podróżowanie na własną rękę. Łatwo jest wszystko zorganizować i poradzić sobie w nieprzewidzianych okolicznościach. Miejsca noclegowe oraz jedzenie jest tam łatwo dostępne - opowiada Maria Pertek.
Jak zaznacza, jej dzieci były bardzo małe, gdy zaczęły podróżować z rodzicami po świecie. - Nina miała rok, gdy polecieliśmy do Australii - opowiada i przyznaje szczerze, że ten wyjazd akurat zorganizowała... źle. - To było za daleko i za krótko. Trzy tygodnie, w tym 5 dojazdu i 12 godzinna różnica w czasie, więc dzieci nie mogły się dostosować. W nocy staraliśmy się z nimi „urzędować”, a w dzień coś zwiedzaliśmy, więc to był intensywny czas. Do tego jeszcze wynajęłam takiego busa, który okazał się być za mały dla czteroosobowej rodziny z tymi wszystkimi akcesoriami typu wózki, nosidła - przyznaje Maria, ale jak mówi człowiek uczy się na błędach, więc później już było tylko lepiej.
Zwiedzili Europę, Azję, Bliski Wschód, Afrykę
Najpierw rodzina zwiedzała głównie Azję, następnie Bliski Wschód oraz Afrykę - przede wszystkim jej południową część, czyli Namibię, RPA, Zambię, Zimbawbe, Botswanę, Tanzanię. Początkowo podróżowali bardzo intensywnie, bo nie byli ograniczeni niczym poza pracą zawodową. Wtedy wyjeżdżali nawet kilkadziesiąt razy w roku. To się zmieniło, gdy syn Marii - Iwo - rozpoczął naukę w szkolę. Obecnie wykorzystują więc każde wolne terminy- łącząc tzw. dziurawe tygodnie, tak by nie odbyło się to z niekorzyścią dla edukacji Iwa. - To się dalej wydaje, że my dużo podróżujemy, bo ja dość obszernie opisuję każdą miesięczną podróż i czasami to wygląda, jakby nie było nas pół roku - wyjaśnia Maria i dopowiada, że od dwóch lat jej rodzina odbywa jedną dłużą podróż - w miesiące letnie, zawsze wyjeżdża na kilka tygodni w ferie, czy w trakcie świąt i dodatkowo stara się organizować krótkie wypady w weekendy.
Na Bali i w Kambodży było pieknie
Maria Pertek z partnerem i dziećmi „zjechała” już Europę, Azję, Afrykę, ale na mapie ich podróży nie ma jeszcze obydwu Ameryk. Kobieta wyjaśnia, że po prostu jeszcze nie było na to czasu.
- To są olbrzymie obszary. A poza tym, zazwyczaj jest tak, że człowiek przechodzi jakiś okres fascynacji daną kulturą. Tak było z nami. Najpierw to była kultura azjatycka. Bardzo mi się tam podobało. Pierwszy raz pojechaliśmy ponad 10 lat temu - na Bali, do Kambodży. Było pięknie - rozmarza się wrocławianka.
Opowiada, że na kontynencie azjatyckim byli kilkanaście razy. W pewnym momencie przyszedł jednak przesyt tymi klimatami.
- Nie chcę powiedzieć, że człowiek wszystko już zobaczył, bo to jest absolutnie niemożliwe. Chodzi o to, że obecnie Azja jest zatłoczona ludźmi, turystami, m.in. przez to, że te wakacje stały się bardzo tanie. W pewnym momencie zauważyłam, że wszystkie te miejsca są tak zatłoczone, że przestałam się tam dobrze czuć. Wiele miejsc zostało „zadeptanych”, nie było w nich już prawdy, autentyczności kultury - wyjaśnia Maria Pertek.
Afrykańska przygoda
Wtedy zaczęła odkrywać Bliski Wschód oraz Afrykę Południową. Najpierw cała rodzina udała się do RPA, dokąd zostali zaproszeni przez znajomych.
- Tak połknęłam bakcyla przygody afrykańskiej - zdradza Maria Pertek. Jak mówi, afrykańskie krajobrazy i mentalność ludzi okazały się totalnie inne od Azji, czy Europy. Na początku zwiedzali południową część RPA - wzdłuż wybrzeża, przez winnice, a częścią podróży był wyjazd do prywatnego parku typu Safari utworzonego przez 80-letnią kobietę.
Kolejny afrykański wyjazd Maria zorganizowała do Namibii, a wyprawie towarzyszyli jej rodzice.
- Warunki przyrodnicze, zwierzęta, ludzie to wszystko okazało się niesamowite, a przeżycia z tej wyprawy były nieziemskie. Do tego spaliśmy w namiotach rozkładanych na dachach samochodów, więc zatrzymywaliśmy się tam gdzie, nie było ludzi - zresztą w Afryce i tak jest ich bardzo mało - relacjonuje podróżniczka.
Wpadła do rzeki z krokodylami
Mówi, że o przygodach z tych wakacji można by opowiadać godzinami. Jedna z nich spotkała jej mamę - Grażynę Pertek
- Na północy kraju jest taka rzeka, która rozdziela Namibię od Angoli. Postanowiliśmy zrobić sobie po niej spływ pontonem. Zapewniano nas, że mimo tego iż są tam krokodyle, jest mega spokojnie, można płynąć z dzieci, nikomu nigdy nic się nie stało i nikt nigdy nie wpadł do wody - relacjonuje podróżniczka.
Jak opowiada, w trakcie spływu, podczas pokonywania niewielkiego stopnia rzecznego, do wody pełnej krokodyli wpadła pani Grażyna. Wszyscy zamarli, ale szybko rozpoczęto akcję ratunkową. Na szczęście, rawiczanka wpadła do rzeki w takim miejscu, gdzie jej nurt jest dość wartki, co nie bardzo „podoba się” krokodylom. Udało się więc za pomocą koła ratunkowego wciągnąć ją na ponton i dziś z całego zajścia wszyscy się śmieją.
Namibia zrobiła na rodzinie takie wrażenie, że później pojechali jeszcze do Zambii, Botswany, Zimbabwe, Tanzanii, a w najbliższym czasie planowali znów udać się do Afryki, zanim przeniosą się na kontynenty amerykańskie.
O kobietach podróżniczkach przeczytasz również w tych tekstach
Podróżowanie z dziećmi jest czymś naturalnym
Każdy rodzic zna pytania - daleko jeszcze? jak długo jeszcze? - i wie, że wyjazdy z dziećmi często są męczącym testem cierpliwości. Maria Pertek przyznaje jednak, że dla jej dzieci podróżowanie jest czymś tak naturalnym, że nie ma większych problemów podczas wyjazdów. Bywa oczywiście, że się nudzą i mają faktycznie dość, ale częściej są czymś zafascynowane. I - jak zaznacza - później okazuje się, że zapamiętują zupełnie inne wydarzenia niż dorośli.
- To dla nich niesamowite wrażenia i wspomnienia, których nikt im nie odbierze - zaznacza Maria.
Najbardziej ceni Laponię
Pochodząca z Rawicza podróżniczka zdradza, że gdyby miała wybrać jeden kraj z tych bardzo wielu, w których była to zdecydowałaby się na... Laponię. To, co jej się tam najbardziej podoba, to jest bliskość natury, kontakt człowieka z naturą.
- To jest po prostu niesamowite. Ludzie żyją tam blisko siebie - nie jeśli chodzi o odległości, ale są bardzo przywiązani do tradycji i do takich podstawowych wartości, jak wspieranie się nawzajem, dużą wagę przywiązują do tego co się je - żeby to było zdrowe, lokalne, naturalne, żeby się nie marnowało, z dużym szacunkiem podchodzą do zwierząt, które hodują na mięso - argumentuje Maria Pertek.
Do tego dochodzą piękne krajobrazy - zarówno w zimie, jak w i lecie, dlatego tam wraca z chęcią. Ceni też południową Afrykę za przestrzeń, warunki przyrodnicze, florę i faunę, choć - jak mówi - nie podoba jej się to jak „biali ludzie” eksploatują te tereny i zarabiają na nich.
Najgorsi w podróżach są… ludzie
Podróżniczka zaznacza, że każdy kraj jest inny i ma swoje zalety i nie umiałaby wskazać jednego, który totalnie ją rozczarował. Podkreśla jednak, że najbardziej w podróżowaniu denerwują ją ludzie - turyści, którzy na wyjazdach zachowują się tak, jak nigdy u siebie w kraju.
- Najbardziej drastyczne przykłady to wycieczki w Azji do sierocińców, czy w Afryce do szkół. Chodzi o to, żeby turyści zostawili pieniądze, ale oni traktują te dzieci jak małpy w zoo, rzucając im zeszyty czy długopisy. Uważam, że jest to nieludzkie i nieetyczne. Tak samo jest ze zwierzętami, bo często powstają całe biznesy, żeby ludzie zobaczyli coś ciekawego, ale nie odbywa się to w dobry sposób. Takie zachowania są dla mnie niedopuszczalne. Powinniśmy z szacunkiem podchodzić do ludzi do zwierząt, bo sami z pewnością nie chcielibyśmy być tak traktowani - podkreśla Maria.
Podróżujecie? Podzielcie się swymi przygodami z Czytelniczkami Magazynu Ona. Napiszcie o swoich podróżach na adres:redakcja@magazynona.pl
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.