- Para na motocyklu
- Dziewczyna na motocyklu, która pomaga innym
- Jest nie tylko motocyklistką, ale też instruktorką jazdy
- Podróżowanie motocyklem uzależnia
- Miłość do motocykli zwyciężyła. Marta rzuciła karierę
- Prowadzenie bloga motocyklowego, to praca, jak każda inna
- Dlaczego podróżowanie nie jest drogie
- Każda z podróży motocyklem była inna
- Gdy dziewczyna na motocyklu poczuje wolność
Para na motocyklu
Podróżowała z partnerem czasem na jednym motocyklu, a czasem na dwóch. Swoje podróże opisywali na blogu podróżniczym. Zostali influencerami i to pozwoliło trochę dorobić na kolejne wyprawy. Podróżowanie i opisywanie wszystkiego miało stać się nie tylko ich pasją, ale pracą. Niestety, wszystko popsuła pandemia.
Dziewczyna na motocyklu, która pomaga innym
Marta zawsze szła pod prąd. Jest niepokorna. Czasami robi coś wbrew wszystkim i ogólnie panującym tendencjom. Tak było od dziecka. Najpierw zrobiłam sobie tatuaż, potem miałam ozdoby na zębach i kolorowe włosy. Nosiłam nawet zegarek na prawej ręce, bo wszyscy nosili na lewej.
Ja zawsze musiałam iść pod prąd — śmieje się.
Kiedyś w Poznaniu zobaczyła grupę motocyklistów. Wśród nich była dziewczyna.
Pomyślałam, że też chcę oglądać miasto nocą spod kasku. To był 2011 rok. Wymyśliłam sobie, że na urodziny chcę mieć i prawo jazdy i motocykl. No i w kwietniu, na wiosnę, tuż przed sezonem motocyklowym w Polsce już to wszystko miałam — opowiada.
Wtedy mało dziewczyn jeździło jeszcze jednośladami. Marta była pionierką. Pokochała motocykle. Jazda daje jej wzrost adrenaliny, którego potrzebuje. Poza tym nie potrafi usiedzieć na miejscu.
Kiedy trzeba, pomaga innym. Chęć podróżowania schodzi wtedy na dalszy plan. Marta rusza po prostu do akcji. Tak było w czasach pandemii, gdy pracowała jako ratownik medyczny.
Skończyłam kurs KPP, żeby podczas podróży pomóc sobie lub nakierować kogoś w takim kraju jak Afryka, co ma zrobić ze mną, żeby nie stała mi się krzywda — opowiada Marta.
Szybko okazało się, że kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy był potrzebny, najpierw by nieść pomoc chorym na koronawirusa, a potem na granicy z Ukrainą.
Jest nie tylko motocyklistką, ale też instruktorką jazdy
Na szczęście w 2021 roku udało się znowu wyruszyć w podróż. To była podróż na Nordkapp (Skandynawia) oraz na Wyspy Owcze i Islandię. Była również Rumunia i Czechy. Rok 2022 nie był obfity w podróże, bo pojawiła się Hiszpania, ale za to dał wiele satysfakcji, bo Marta uczyła się jeździć w terenie i ukończyła kurs na doszkalanie innych w kat. A.
Podróżowanie motocyklem uzależnia
W podroży, im więcej się dzieje, tym więcej się pragnie doświadczać.
Codziennie rano budzisz się i zupełnie nie wiesz, gdzie będziesz, z kim? Jak potoczy się historia? - mówi z błyskiem w oku Marta. Bywa tak, że planujesz dojechać do punktu B, a po drodze okazuje się, że spotykasz niespodziewanie na swojej drodze ludzi, którzy wywracają twój plan do góry nogami. I nie dojeżdżasz do punktu nawet kolejnego dnia, kolejnego tygodnia. Czasem wcale – bo te osoby kreują podróż na nowo. To jest w podróżach najpiękniejsze - wciąż ktoś nowy, coś nowego, zadziwiającego. Chęć poznawania świata uzależnia — śmieje się.
Przez cztery lata, przed wybuchem pandemii, bywała w podroży znaczną część każdego roku. Raz 10 miesięcy, dwa razy po 8 miesięcy i później po 2-3 miesiące, kilka tygodni. Ostatnia podróż przerwana przez koronawirusa miała trwać 2,5 roku.
Chcieliśmy z partnerem objechać dookoła Azję i Australię, ale nie wyszło — opowiada.
Zwiedzili trochę Azji, objechali Półwysep Arabski i musieli wracać. A wrócić nie było w pandemii łatwo. Czekali na samolot 3 miesiące, a motocykl przypłynął po roku. Przerwała karierę, by podróżować. Sama idea podróżowania i utrzymywania się z tego nie powstała od razu. Marta pracowała w korporacji. Jest inżynierem (a może lepiej byłoby napisać inżynierką), skończyła politechnikę, najpierw pracowała w swoim fachu, ale finalnie pracowała jako manager sprzedaży.
Miłość do motocykli zwyciężyła. Marta rzuciła karierę
Pięła się po kolejnych szczeblach awansów. W końcu odpowiadała za sprzedaż w połowie Polski. Kariera pięknie się rozwijała, ale jednak miłość do motocykli i podróży podpowiadały, by zmienić coś i zaryzykować.
Było mi bardzo ciężko wyjść z tej strefy komfortu i porzucić tak dobrą pracę. Przez kilka tygodni boksowałam się z myślami, zanim zaniosłam wypowiedzenie - opowiada Marta.
Przerwała karierę w dziale sprzedaży i zaczęły się podróże. A razem z nimi wybuch popularności na Instagramie i co za tym idzie, zdobywanie kolejnych sponsorów. Marta wykorzystała swoje marketingowe umiejętności, które nabyła w poprzedniej pracy. I tak się zaczęła wielka przygoda. Choć nie zawsze bywało różowo.
Prowadzenie bloga motocyklowego, to praca, jak każda inna
Kiedy obserwujemy piękne zdjęcia na Instagramie z podroży, wydaje nam się, że jest to wspaniały i bezproblemowy sposób zarabiania, ale prawda jest tak, że jest to ciężka i czasochłonna praca.
Podróżowanie i prowadzenie takiego przedsięwzięcia jak nasze, czyli bloga podróżniczego - motocyklowego, to praca jak każda inna. Owszem, zapowiadało się, że będziemy to robili krótko i dla przyjemności, ale szybko okazało się, że jeśli mamy się z tego utrzymać i finansować podróż, to musimy traktować to, jak pracę na pełen etat - mówi.
W social mediach widać efekt finalny i „lajki”, ale żeby je zdobyć, trzeba włożyć w to całe serce i wiele wysiłku. Zresztą, prawda jest tak, że Marta i Jej partner nie utrzymywali się tylko z pieniędzy od sponsorów.
Dlaczego podróżowanie nie jest drogie
Czasem trzeba było po prostu popracować dorywczo, by dorobić. Wbrew pozorom podróżowanie i życie w podroży, nie jest, aż takie drogie. Szczególnie gdy masz własny środek transportu. Wtedy potrzeby są mniejsze, żyje się raczej skromnie.
Gdy jesteś w Polsce, dochodzi ci wiele kosztów stałych i wpadasz w pułapkę konsumpcjonizmu. W podróży masz mniejsze potrzeby, martwisz się: gdzie będziesz spać, jeść, czy tankować motocykl. Nie wydaje się pieniędzy na głupoty. Ważniejszy jest serwis motocykla — opowiada Marta.
Każda z podróży motocyklem była inna
Gdy pytam, która z podróży była najbardziej wyjątkowa, Marta długo myśli…
Każda wnosiła coś nowego. Trudno nawet mówić o podróży, która zapadła w pamięci, bo mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka podróż — mówi.
Nalegam, by jednak podsumowała swoje podróże. Marta zaczyna swoją opowieść:
- Najbardziej "inna" była podróż po Afryce, bo to bardzo specyficzny i zróżnicowany kontynent. Nic nie da się tam przewidzieć. Można nauczyć się cierpliwości.
- Najbardziej pouczająca była ta po Amerykach — to była nasza pierwsza i ta nauczyła nas najwięcej.
- Najbardziej szalona to ta, do Azji Centralnej— byliśmy umęczeni niemiłosiernie, czas gonił nas okropnie, ale wspominamy ją bardzo miło. (15 000 km w 21 dni, przejazd pod chińską granicę i z powrotem).
- Najbardziej poznawcza, taka, podczas której poznaliśmy kulturę, ludzi, otoczenie i mocno wtopiliśmy się w społeczeństwo, to była przedostatnia podróż – na Bliski Wschód
- Ostatnia podróż, przed wybuchem koronawirusa na świecie, ta, która miała prowadzić do Australii przez Bliski Wschód, była też najwolniejsza. Jechaliśmy na spokojnie i mieliśmy dużo więcej czasu na odkrywanie świata. Niestety, została przerwana.
Gdy dziewczyna na motocyklu poczuje wolność
Najciekawsza dla Marty okazała się jednak zupełnie inna podróż. To była podróż do Skandynawii, na Wyspy Owcze i Islandię.
Jechałam wtedy od początku do końca na swoim motocyklu. Wtedy dopiero poczułam, że podróżuję i jestem wolna. Poczułam to za kierownicą motocykla, bo to moje miejsce.— mówi.
Wolność spodobała się Marcie. Dziś podróżuje już tylko sama, bez partnera. Właśnie kilka miesięcy temu wróciła z podróży po Hiszpanii. A w planach jest Libia i na pewno niedokończona wschodnia część Azji.
Przeczytaj też niesamowite historie innych kobiet, w dziale ona w podróży
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.