W dzieciństwie każdą wolną chwilę starała się spędzić blisko koni, ale nie mogła uczyć się jeździć. Zrobiła to dopiero po urodzeniu dzieci. Dziś to ona uczy jeździć innych. Porozumiewa się ze swoją klaczą Hiszpanką bez słów - wystarczy 40 gestów. Ich trening, to nie tresura, to taniec, harmonijny, niesamowicie energetyzujący, jak tango.
Specjalistka od koniobowości, czyli trenerka jeździectwa naturalnego?
W Polsce jest niewielu trenerów jeździectwa naturalnego i nic w tym dziwnego, bo jest to trudna sztuka. Trener jeździectwa naturalnego nie uczy zwykłej jazdy na koniu. On uczy jak zrozumieć konia, jak osiągnąć niezwykłą harmonie między jeźdźcem, a zwierzęciem. Edyta Pilarczyk jest w tym mistrzynią. Jest specjalistką od „koniobowości” - znawczynią końskiego charakteru i duszy.
Edyta Pilarczyk czuła więź z końmi już w dzieciństwie
W dzieciństwie mieszkała na wsi, sąsiad miał konie, a ona wymykała się z domu- mówiło się do „koleżanki” żeby tylko chwilę z nimi pobyć, popatrzeć. – To od początku była niesamowicie silna więź, fascynacja, nie rozumiałam tego, a właściwie nie zastanawiałam się, po prostu każdą wolną chwilę starałam się spędzić blisko koni- wspomina Edyta Pilarczyk.Nikt nie potraktował marzeń dziewczynki na serio – takie czasy. Kto wtedy wysyłał dzieci na lekcje jazdy konnej? Fanaberie. Coś jednak w duszy zostało. Jakaś taka wielka tęsknota, za wolnością, pięknem i siłą tych niesamowitych zwierząt.
Pasjonowało już ujeżdżanie - pasaże i piaffy
Dziś Edyta jest po 50 i uczy innych. Ma do siebie ogromny dystans, wynikający z pewności, że wie co w życiu jest najważniejsze i najcenniejsze. Był czas kiedy musiała swoje marzenia o koniach odłożyć „na półkę”. Założyła rodzinę, urodziła dwie córki, kiedy dziewczynki zaczęły chodzić do liceum społecznego w Jarocinie, w ramach lekcji wychowania fizycznego miały godzinę jazdy konnej.
-Pojechałam z nimi i wtedy wszystko wróciło, miałam 23 lata i znowu poczułam się tamtą dziewczyną i moje wielkie marzenie odżyło. Do tego stopnia, że jak córki wsiadały na konie to ja musiałam być jak najbliżej, słyszeć co mówi do nich instruktor, uczestniczyłam we wszystkim co robiły. Dyskutowałyśmy w domu co robić, co poprawić, choć tak naprawdę wcale wtedy się na tym nie znałam – wspomina Edyta.
Wreszcie sama zaczęła jeździć. Choć śmieje się dziś, że chyba te pierwsze kroki trudno jazdą nazwać, bo częściej spadała niż siedziała w siodle. Ale to wyrobiło w niej pokorę i jeszcze większą determinację, by się uczyć i poznać te niesamowite zwierzęta. Wtedy myślała, że to głównie kwestia techniki, słuchała instruktora, wykonywała polecenia. Nadal nie interesowała się jeździectwem naturalnym. Później gdy dziewczyny dorosły, nadarzyła się okazja, by zrobić coś więcej. – Koń koniem, ale ja chciałbym umieć pasaże, piaffy – powiedziała Edyta instruktorowi- usłyszała, że musimy zmienić stajnię, bo tu gdzie jeździła nie było do tego typu jazdy koni. A ją zawsze pasjonowało ujeżdżanie.
Zaczęła szukać, trafiła do małej kameralnej stajni, gdzie spotkała pasjonatów, entuzjastów, ludzi oddanych koniom bez reszty. Tego szukała.
Zapragneła jezdy westernowej
Tu poznała dogłębniej ten sport i po raz pierwszy spotkała się z jazdą westernową. Któregoś razu organizowane były zawody, jej uwagę zwrócił mężczyzna, za którym koń chodził „jak pies”. On szedł na piwo – koń za nim, szedł usiąść z kumplami zwierzę towarzyszyło mu wszędzie. Wyglądało to niesamowicie, od razu zainspirowało dziewczynę. Pal licho ujeżdżenia, skoki jej nigdy nie interesowały, zajmie się westernem, tym właśnie trudnił się właściciel konia. Jazda w tym stylu jest bardziej swobodna, warunkiem jest perfekcyjnie wyszkolony koń a od jeźdźca wymaga się ogromnych umiejętności i bardzo dobrego kontaktu ze zwierzęciem.Niestety „western” jest kosztowny, bardzo drogie konie, siodła, deficyt w instruktorach. Musiała zrezygnować. Jeszcze nie tym razem – pomyślała. Poznała ludzi, którzy żyją z koni, produkują siodła, ogłowie, szory. Weszła w jeździecki świat. Zdobyła przyjaciół.
Kupiła pierwszego konia
Pierwszy koń był właściwie przeznaczony dla córki, która jeździła na zawodach. Dobry koń skokowy właśnie w sam raz dla dziewczyny. Koń jednak upatrzył sobie Edytę, z córką nie dogadywał się, mimo że to ona częściej na nim jeździła.
-To był wybitny koń skokowy, a ja nigdy nie chciałam skakać i dla mnie był za mały. Zresztą jeździłam głównie rekreacyjnie. Marnowałby się. Zapadła decyzja o sprzedaży- wspomina Edyta.
Nie było jej kiedy nowy właściciel zabierał konia. Kiedy transakcja został zakończona instruktor zadzwonił do niej i powiedział: - "Gdybyś tu była to byś go nie sprzedała, wiesz jak on kwiczał gdy odjeżdżał". Edycie serce pękało i postanowiła, że kupi konia tylko dla siebie.
Klacz alfa z ognistym temperamentem
Kupno konia to chyba złe określenie, tak uważa Edyta. Nie można kupić miłości, oddania, lojalności. Konia dla siebie się wybiera – a właściwie to obopólna zgoda. Oczywiście zwraca się uwagę na pewne aspekty, właściciele w stajniach do których chodziła śmiali się, że ma chyba w głowie jakiś schemat, według którego szukała, ale… najważniejsza jest chemia.
-Kiedy myślałam o moim własnym koniu to wymarzyłam sobie, żeby nie był siwy i żeby to nie była klacz, bo one są kapryśne- śmieje się Edyta- zjeździłyśmy z córką całą Polskę, szukałyśmy tego idealnego, a Hiszpanka nas znalazła „za miedzą”- w Gnieźnie. Siwa kobyła! Kiedy właścicielka go ubierała, był łagodny i grzeczny. Dawał wszystko przy sobie zrobić, bez problemu.
Problemy się zaczęły kiedy przywiozła konia do stajni. Hiszpanka, o ognistym temperamencie, instynkcie przywódczym nie dawała się ubrać, założyć ogłowia. Edyta zadzwoniła do poprzedniej właścicielki żeby poszukać przyczyny i usłyszała, że klacz rządziła stadem pięćdziesięciu koni i że w nowej stajni, też na pewno wszystkie poustawia.
To nie jest „taki normalny koń”, dowiedziała się także, ale co to znaczy, nie wiedziała. Zaczęła czytać, szukać odpowiedzi, pytała znajomych „koniarzy” i dowiedziała się, że kupiła klacz alfa. Zawsze jakiś koń rządzi w stadzie i ona kupiła właśnie takiego. I albo się „dogadają” albo jak najszybciej ma go sprzedać.
Konie są inteligentne, mają silną osobowość i rozwinięta empatię
- Sprzedać? Nie ma takiej opcji! Co mnie się nie uda?- Edyta w ogóle nie brała tego pod uwagę. Razem z trenerem zabrali się do pracy. I znalazła sposób na Hiszpankę…-Konie są niesamowicie inteligentne, mają silną osobowość i bardzo dobrze rozwiniętą empatię - opowiada Edyta. -Człowiekowi się wydaje, że panuje nad nimi, że je okiełznał. Kiedy jeździec dosiada konia, wydaje mu polecenia, zwierzę robi co mu każe. Ale kontrola to tylko złudzenie. Jeżeli koń nie poczuje, że człowiek jest silniejszy od niego-mentalnie albo jeżeli wyczuje, że jeździec się boi, jest zdenerwowane, niepewny siebie- wykorzysta to. Działa to jednak także w drugą stronę, jak już zbudujesz relację, zdobędziesz jego zaufanie, ustalicie sobie swoje zasady, to to będzie niesamowicie silna więź.
Tego wszystkiego dowiedziała się Edyta po wielu godzinach ćwiczeń ze swoim koniem, szukania odpowiedzi w wielu książkach i rozmowach z instruktorami. Zaczęła poznawać czym jest jeździectwo naturalne.
Główna zasada Naturalnego Jeździectwa
Konie to zwierzęta bardzo komunikatywne, porozumiewające się głównie za pomocą języka znaków, wykorzystując do tego każdą część swojego ciała: podniesienie głowy, ustawienie ucha, gesty nozdrzy i warg, ruchy nosa, przednie kopyta, tylne kopyta, pozycja ogona itd. To zawiły język i bardzo charakterystyczny, żeby zrozumieć konie, ich emocje, motywacje i zachowania trzeba nauczyć się je “czytać”.
-Jedną z głównych zasad Naturalnego Jeździectwa jest wyproszenie konia ze swojej przestrzeni i nauczenie się kontrolowania jego przestrzeni, aż koń zaakceptuje cię jako swojego szanowanego przywódcę, będzie bez przymusu podążać za tobą i wykonywać każde twoje polecenie. Ten rodzaj relacji jest często znany jako koń “zakotwiczony”, “joined-up”. Dla mnie nie istnieje inny rodzaj związku jaki należy mieć z koniem, jak ten oparty na zaufaniu i przywództwie- mówi Edyta.
Natural, język rozmowy z koniem „ecus” pochłonął Edytę bez reszty. Więź, którą zbudowała z Hiszpanką jest magiczna. Jedno spojrzenie na konia i on ją słucha. Bez krzyków, bez bata wykonuje polecenia, ale także coś więcej…
Edyta i jej koń w ujeżdżalni
Kiedy patrzysz na Edytę i jej konia w ujeżdżalni to trudno precyzyjnie nazwać to, co się tam dzieje. Ktoś zupełnie niewtajemniczony, nie znający koni nazwie to tresurą, ale to na pewno nie to. To jest jak taniec, harmonijny, niesamowicie energetyzujący, jak tango. Starcie dwóch silnych, niesamowitych osobowości, które „walczą” ze sobą, by w rezultacie okazać obustronny szacunek, zaufanie i miłość.Kiedy zwierzę biega swobodnie po wybiegu, bez uwiązu, ogłowia, siodła i reaguje na każdy drobny gest dłoni, zmianę tonu głosu-zaczynając na przykład galopować. Wygląda tak naturalnie, swobodnie, jest po prostu piękne i szczęśliwe. Hiszpanka zna dziś, po wielu godzinach wspólnej pracy z Edytą, około 40 gestów przy pomocy, których się komunikują. Potrafi się położyć, usiąść, pozwala się nakryć niebieską płachtą (dla koni jest to bardzo trudne, ponieważ mają klaustrofobię).
Nie chodziła dwa miesiące, jazda konna ją uratowała
Edyta od wielu lat boryka się z chorobą- dystonią, która ją izoluje od ludzi. Spokój, nić porozumienia znajduje z końmi. Jest systematycznie ostrzykiwana toksyną botulinową, pozwala jej to żyć. Stara się być u Hiszpanki codziennie, 3-4 godziny. Tak naprawdę chciałaby spędzać z nią każdą wolną chwilę. Koń jest bardzo inteligentny, musi mieć przywódcę, aby nawiązać nić porozumienia
- Gdybym nie była silną kobietą, nie dogadałybyśmy się. Bardzo ważny jest także spokój, koń to od razu wyczuwa. Nauczyłam się przy Hiszpance pokory i cierpliwości. Bała się piłek, foli-odczuliłam ją. Ale wiem, że do dziś mój koń boi się spryskiwacza, ma jakiś niezaleczony uraz, nie mogę nic z tym zrobić, choć próbowałam już wielu ćwiczeń- odpuszczam, nic ma siłę- mówi Edyta. Na prośbę Edyty siada, kładzie się, daje buziaki, przywoływana z odległości.
Czego Hiszpanka ją nauczyła? Może tego, że nie można się łatwo poddawać, dążyć do celu. Może tego, że na marzenia nigdy nie jest za późna, chociaż los rzuca nam kłody pod nogi. Konie pomogły jej wyjść z choroby kręgosłupa, już dwa miesiące nie chodziła. Kiedy poczuła się lepiej, znowu wsiadła na konia, choć lekarze jej to odradzali. Później po badaniach stwierdzono, że jazda tak bardzo wzmocniła jej mięśnie przy grzbietowe, że to umożliwiło szybszy powrót do zdrowia.
Przeczytaj też o innych niezwykłych kobietach:
Jest jedną z prekursorek „naturala”
Edyta organizuje warsztaty, zielone szkoły, w okolicy nie ma trenera jeździectwa naturalnego, zajęcia z koniem, w formie pokazu. Uczy konia, nie koncentruje się na jeźdźcu. Zajmuje się naturalnym układaniem tych pięknych zwierząt. Na jej koniu można jeździć bez ogłowia. Ma niesamowitą wiedzę i intuicję. Po zajęciach dzieci pytają, proszą o rady, chcą żeby pomagała im nawiązać tak niesamowity kontakt z ich własnymi zwierzętami. Jest jedną z prekursorek „naturala” w Polsce, specjalistką od „koniobowości”. Znawczynią końskiego charakteru i duszy.
Jestem spełnioną szczęśliwą kobietą
Ma to szczęście, że może realizować swoją pasję. Czuła niesamowitą satysfakcję kiedy wsiadła na konia bez ogłowia
- Wiem, że dla niewtajemniczonych trudno to sobie wyobrazić, czym się tak ekscytuję, ale to trochę tak jak ktoś całe życie jeździ samochodem, nagle zabierają mu kierownicę a pojazd jedzie, a jak będziesz chciała skręcić w prawo czy w lewo- mówią to wystarczy pomyśleć. Z moim koniem to działa. Marzeń obecnie żadnych nie posiadam, co chciałam to mam. Gdyby tak było jak jest niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba-wyznaje Edyta.
Szukamy niezwykłych kobiet. Jeśli nią jesteś lub znasz taką - napisz do nas. Chętnie Ja przedstawimy na naszej stronie. Pisz: redakcja@magazynona.pl
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.