reklama

Mąż kontrolował moje wydatki, zarabiał więcej ode mnie i mocno mnie poniżał. Poznajcie historie młodej rozwódki.

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Mąż kontrolował moje wydatki, zarabiał więcej ode mnie i mocno mnie poniżał. Poznajcie historie młodej rozwódki. - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ONA I ONMąż na mnie krzyczał bo zarabiał więcej. Chciał rządzić w domu i kontrolować moje wydatki... „Jesteś beznadziejna. Nie stać Cię na nic więcej niż praca za barem w marnej kawiarni? Z Twojej roboty jest gówno, a nie pieniądze”. Poznajcie historię Kasi, która z podniesioną głową wyszła z toksycznego małżeństwa.
reklama

Początek naszej znajomości - to była miłość jak z bajki...

Jak poznałaś swojego męża?
Macieja poznałam w wieku 21 lat na imprezie plażowej otwierającej sezon wakacyjny. Pojechałam nad jezioro z trójką moich przyjaciółek. Tego wieczoru chciałyśmy się nieziemsko dobrze bawić. W drodze nad jezioro w naszym samochodzie przelewał się alkohol. Byłyśmy młode i chciałyśmy rozluźnić atmosferę. Oczywiście piłyśmy w trakcie jazdy jako pasażerki. Ania, która była kierowcą od zawsze była abstynentką. Nie czuła potrzeby rozluźniania się poprzez używki i to było w porządku, żadna z dziewczyn z naszej młodocianej paczki nie miała z tym problemu.
Była chwila po godzinie 23.00, siedziałam w pobliskim barze czekając aż barman poda mi zamówionego wcześniej drinka. Zaczęło się magicznie, było jak w filmach. Uroczy szatyn położył na blat drinka, za którego właśnie miałam płacić, wtedy usłyszałam trzy słowa wypowiedziane nieziemsko pociągającym męskim głosem.
- Na koszt firmy – powiedział uśmiechając się nieziemsko… Jestem Maciej, miło mi Cię poznać – dodał
- Kasia – odpowiedziałam zaczarowana
Szybko okazało się, że Maciej ma dobre gadane. Tamtej nocy zaczęliśmy się poznawać. Nim się zorientowałam chłopak skończył zmianę i po 2.00 w nocy poszliśmy na pomost, na którym kontynuowaliśmy dialog.

reklama

Co było dalej?
Spotykaliśmy się jeszcze przez długi czas. Naprawdę, bardzo się polubiliśmy, każdego dnia rano sprawdzałam telefon żeby zobaczyć czy dostałam od niego SMSa. Bardzo często pisał mi „dzień dobry”, szybko się do tego przyzwyczaiłam i czułam, że coś jest nie tak, gdy takowej wiadomości nie było na telefonie z samego rana. Zrozumiałam, że widząc tego mężczyznę w moim brzuchu pojawiały się motyle. Nie spodziewałam się, że z tej znajomości rozkwitnie owoc, aż w końcu nadeszła jesień.
Pamiętam to jak dziś. Był 28 października, wychodziłam zmęczona z pracy po popołudniowej zmianie. Właśnie zbliżałam się do parku, w którym bardzo lubiłam zatrzymać się na papierosa. Szybko poczułam niepokój, był wieczór, a w kierunku parku jechało za mną powoli czarne auto. Jak każda kobieta w takiej sytuacji poczułam się zaniepokojona. Nagle z auta wyszedł wysoki mężczyzna, który zaczął iść w moim kierunku. Czułam, że serca zaraz mi wyskoczy. Przyśpieszyłam kroku oglądając się z zaniepokojeniem na siebie. Widziałam zbliżającą się ciemną sylwetkę mężczyzny. Zaczęłam biec, jednak mężczyzna mnie dogonił.
Złapał mnie za rękę, zaczęłam płakać i krzyczeć:
- Ej, halo głuptasie! Spokojnie, to ja Maciej. Nie chciałem Cię wystraszyć.
- Ty debilu! - krzyknęłam – Jak mogłeś mnie tak przestraszyć? Oszalałeś!?
Maciej zaczął mnie uspokajać, przytulił moją głowę do swojej klatki piersiowej. Czułam bicie serca, ten dźwięk automatycznie mnie wyciszył i uspokoił.

reklama

To musiało być przerażające… Co stało się później?
Powiedział mi, że jechał powoli bo nie mógł mnie rozpoznać. Ja nie słyszałam, że krzyczy za mną żebym się zatrzymała bo w uszach miałam słuchawki. Gdy emocje opadły zapytał:
- Mogę porwać Cię na dobrą kolację?
Nie odmówiłam. Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy mojej ulubionej restauracji z widokiem na miasto. Czas mijał nieubłaganie szybko. Nim się obejrzeliśmy musieliśmy wyjść, właściciele już zamykali. Najedzeni i napełnieni dobrą energią wyszliśmy przez budynek. Staliśmy w ciszy paląc papierosa. Ciszę między nami przerwał Maciej pytając o coś czego w ogóle się nie spodziewałam…
- Skoro porwałem Cię na kolację to może uda mi się w końcu skraść Twoje serce?
Zaciągnęłam się tak jak wtedy, gdy zapaliłam pierwszą fajkę w życiu. To było jak zobaczenie idącej mamy paląc pierwszy raz w wieku 14 lat. W tym szoku zaciągnęłam się tak mocno, że zaczęłam się dusić.
- C-co powiedziałeś? Spytałam
- Może nie będę więcej mówić, a zwyczajnie – urwał cicho i pocałował mnie z ogromną czułością. Miałam nogi jak z waty… Tak właśnie zaczęło się coś więcej. Do dziś wspominam to bardzo miło. Ta noc była taka… taka… magiczna…

reklama

Wspólne odebranie kluczy od nowego mieszkania

Kiedy zamieszkaliście razem?
Bardzo szybko. Byłam pewna Macieja jak nikogo innego. Początki były trudne, moi rodzice nie chcieli go zaakceptować. To było dla mnie strasznie trudne, nie ma chyba nic gorszego od braku akceptacji rodziców w takich kwestiach. 
Poszliśmy na swoje jakieś dwa miesiące po tym, jak zaczęliśmy być parą. Oboje byliśmy stabilni finansowo, mieliśmy pracę, która nas satysfakcjonowała. Maciej był przedstawicielem handlowym w dobrze prosperującej firmie, ja pracowałam w lokalnej kawiarni jako menadżerka. 

Jak wspominasz początki wspólnego mieszkania?
Z mojej perspektywy było to coś niesamowitego. Cieszyłam się, że każdego dnia mogłam budzić się i zasypiać obok miłości swojego życia. Wszystko zaczęło psuć się po kilku miesiącach. Praca Macieja powodowała ciągły stres, wracał do domu bardzo zdenerwowany. Rozumiałam to, zajmował się czymś strasznie trudnym. Miał narzucone limity, z których musiał się wywiązywać. Praca z klientami nie należy do łatwych, szczególnie gdy jest się odpowiedzialnym za pieniądze, które trafiają do firmy.

Jak reagowałaś na nerwy ukochanego?
Dużo z nim rozmawiałam, próbowałam go uspokoić po każdym powrocie do domu. Z początku nawet mi się to udawało, ale po czasie zaczęła się pojawiać choleryczna osobowość Macieja. Był bardzo impulsywny, przestałam znajdować na to wszystko sposób. Byłam przerażona, Maciej na mnie krzyczał, a dosłownie po godzinie przychodził i mnie przepraszał. Byłam ogłupiona…

Jak zaczęłaś sobie z tym radzić?
Chodziłam do psychologa. Moja pani doktor stwierdziła, że jestem w toksycznym związku. Po tygodniach terapii udało Jej się zdiagnozować u mnie syndrom sztokholmski. Jest to stan psychiczny wynikający z reakcji na silny stres. Próbowałam zwracać się do Macieja chcąc wywołać u niego współczucie, aby zrozumiał swoje zachowanie. Niestety to nic nie dawało. Czułam się przybita tym wszystkim.

Wyszła za mąż mimo, że nie była tego pewna

Dlaczego w takim razie wyszłaś za swojego partnera?
Do dziś nie wiem. To była klasyczna sytuacja, w której serce krzyczało TAK, a rozum mówił definitywnie NIE. Tak jak mówiłam wcześniej – kochałam Macieja bardzo mocno i nie widziałam świata poza nim. W głębi duszy chyba miałam nadzieje na to, że Jego zachowanie się poprawi (?) Sama nie wiem…

Czy w takim razie zachowanie Macieja uległo poprawie?
Nie… Wręcz przeciwnie – było coraz gorzej. W pewnym momencie mąż zaczął mocno naciskać na pieniądze. Wmawiał mi, że zarabiam za mało, że powinnam próbować zrobić coś więcej. Do dziś pamiętam słowa, które bardzo mocno mnie zraniły…
„Jesteś beznadziejna. Nie stać Cię na nic więcej niż praca za barem w marnej kawiarni? Z Twojej roboty jest gówno, a nie pieniądze.”
W tamtym momencie poczułam się jak śmieć. Zawsze dbałam o to, aby w domu niczego nam nie brakowało. Żyliśmy na naprawdę dobrym poziomie. Maciej miał poczucie, że tylko on przynosi pieniądze do naszego domu.

Dobrze rozumiem, że Twój mąż złościł się, że zarabia więcej?

Tak, chociaż „złościł się” to bardzo delikatne stwierdzenie. Nie było dnia, w którym po powrocie do domu Maciej by mi nie ubliżał. Chodziłam strasznie przybita. Dosłownie uchodziły ze mnie chęci do życia. Tak bardzo się starałam, kochałam go ponad wszystko, a on w jednej chwili z najcudowniejszego faceta na świecie stał się kimś, kogo cholernie się bałam.

Czy to był powód, dla którego się rozstaliście?
Tak. Było mi trudno podjąć decyzję… Na początku naszej rozmowy wspomniałam o Ani, mojej przyjaciółce. Ona jako jedyna z naszej paczki została singielką. To bardzo feministyczna kobieta, która nie odczuwała potrzeby bycia w związku. Przez to pewnie miała trzeźwe spojrzenie na wiele spraw. Widziała wszystko z perspektywy osoby trzeciej i mówiła mi od dawna co Jej się nie podoba. Bagatelizowałam Jej uwagi, ale w każdym kiedyś coś pęka. Mój strach przed awanturującym się mężem był na tyle duży, że zaczęłam sporo myśleć o słowach mojej przyjaciółki…
„Kobieto, ten typ traktuje Cię jak śmiecia”, „Kasia! Weź się w garść. Nie jesteś od niego zależna, jesteś młodą, niesamowicie zdolną kobietą… Uwierz w siebie na nowo”, „Zostaw go…”
Zrozumiałam też obawy i brak akceptacji ze strony rodziców. Mama mówiła mi, że od samego początku miała złe przeczucia względem tego człowieka.

Kiedy postanowiłaś odejść?
Tak naprawdę w ogóle tego nie planowałam. Jak wspomniałam – bardzo dużo analizowałam. Pewnego dnia podczas wspólnej kolacji w naszym mieszkaniu z ust Macieja znów padło:
„Weź się w końcu do roboty! Zarabiam od Ciebie 2 razy więcej… WSTYD!”
Po tych słowach wstałam i wyszłam. Zostawiłam za sobą wszystko, cały dorobek naszego życia. Wsiadłam w samochód i pojechałam do Ani. Maciej dobijał się do mnie całą noc, nie odebrałam od niego ani jednego połączenia.

Rozwód w bardzo młodym wieku

Kto z Was wystosował papiery rozwodowe?
To byłam ja. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zawsze byłam uległa, ale podstawiłam na nas grubą krechę i powiedziałam STOP. Maciej dobijał się do mnie przez kilka miesięcy. Dowiedział się, że pomieszkuje u Ani. Niejednokrotnie spotkałam go pod mieszkaniem przyjaciółki lub obok miejsca mojej pracy. Przepraszał mnie, bardzo żałował, ale ja wiedziałam, że nie chcę znów dać się zaślepić. Dobrze, że miałam obok swoich bliskich. Uświadomili mi, że na początku Maciej też był kochany i szarmancki, aż do momentu wspólnego zamieszkania. 
Stwierdziłam, że nie wejdę kolejny raz do tej samej rzeki. Udałam się do adwokata i wystosowałam papiery rozwodowe. Rozprawa nadeszła bardzo szybko. Nie chciałam ubliżać Maciejowi, przecież przez długi czas bardzo go kochałam dlatego odmówiłam wystosowania pisma z orzeczeniem o winie. Stwierdziłam, że najrozsądniej będzie rozejść się pokojowo, aby każdy mógł szybko ruszyć naprzód.

Jak czujesz się dzisiaj?
Wspaniale. Jestem szczęśliwą singielką, która nie boi się wrócić z pracy do domu. Zrozumiałam, że nie zarabiam wcale tak mało, bo halo – utrzymuje się z jednej pensji i żyje na naprawdę dobrym poziomie. Jestem szczęśliwa.

Czy masz kontakt z byłym mężem?
Nie, zerwałam każdą możliwą drogę kontaktu z Nim. Absolutnie nie czuje potrzeby, aby w jakikolwiek sposób wracać do człowieka, który tak bardzo zbił moje poczucie wartości.

Przeczytajcie też :

Rady dla kobiet od rozwódki

Co poradziłabyś kobietom w takiej sytuacji?
Skupcie się na sobie. Pamiętajcie, że to Wasze życie i nikt nie powinien wpływać na jego jakość. Jesteśmy silne i niezależne, szkoda życia, aby tracić czas na idiotów. Wasze szczęście powinno być tutaj najważniejsze. Mam nadzieję, że nie ma tutaj takich osób, ale jeśli jednak – trzymam za Was kciuki i mam nadzieję, że szybko odnajdziecie na nowo swoje szczęście.

Znacie podobne historie? Opowiedzcie nam o tym.

Napisz do nas: redakcja@magazynona.pl

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama