Pracownia Strojów Historycznych i Teatralnych w Piaskach to dosłownie królestwo Ewy Filipiak. Przekraczając próg tego miejsca czujemy jakbyśmy się przenieśli w czasie. To właśnie tutaj Pani Ewa szyje przepiękne stroje historyczne z przeróżnych epok na zamówienie Polskich i zagranicznych odbiorców.
Nie ukrywa, że szczególnym sentymentem darzy cztery epoki tj. renesans, barok, rokoko i oświecenie.
- Tam już wchodzi aksamit do szycia, a on jest bardzo trudnym materiałem do obróbki. Trzeba uważać na cienie, jest mnóstwo falbanek, haftów, guzików — dlatego przykładowo panowie z tych epok wyglądają trochę jak zniewieściali. Dużo koronek, żabotów, broszek, i te stelaże, przynajmniej przy kobietach, paniery, metalowe gorsety, mam nawet na stanie typowo angielski gorset z metalowymi fiszbinami — tłumaczy mieszkanka Piasków, która od ponad ćwierćwiecza zajmuje się zawodowo krawiectwem, a około 2004 roku zaczęła się specjalizować w strojach historycznych i teatralnych.
Krawiectwo to jej ogromna pasja
Swoją przygodę z krawiectwem rozpoczęła bardzo wcześnie, bo już jako mała dziewczynka podglądała swoją babcię i mamę podczas szycia. Później była szkoła krawiecka i tytuł czeladnika, a następnie mistrza krawieckiego. Pani Ewa uczyła również tego fachu innych będąc pedagogiem w szkole.Krawiectwo stało się bardzo ważnym i stałym elementem życia i ogromną pasją. Można to wywnioskować patrząc choćby na tatuaże Pani Ewy.
- Mam kilka tatuaży, a jeden z nich jest tematyczny, związany z zawodem, ponieważ posiada on nożyczki, miarę oraz maszynę. Zawsze chciałam coś takiego mieć, bo lubię jak coś ma znaczenie. Dodatkowo posiadam tatuaż z inicjałami imion swoich dzieci i inne "dziarki" - tłumaczy mistrzyni.
Ubrania do rekonstrukcji historycznych
Pani Ewa doskonale pamięta pierwsze zlecenie na wykonanie stroju historycznego. Był 2004 rok i dotyczyło inscenizacji historycznej bitwy pod Grunwaldem.
-Później zgłosiło się do mnie małżeństwo, które chciało już dużo bogatsze stroje niż ten pierwszy klient. Potem trochę taką pocztą pantoflową, jeden drugiemu, przyszedł kolejny projekt z Poznania, odezwał się teatr muzyczny w Łodzi — opowiada piaskowska krawcowa.
W ten sposób powstawały kolejne projekty, a wśród nich m.in. stroje do rekonstruowanego pałacu saskiego w Kutnie, mundur marszałka Piłsudskiego z nieśmiertelną maciejówką — czapką z orzełkiem (obecnie w Muzeum Narodowym w Warszawie), stroje kąpielowe z okresu międzywojennego do muzeum w Darłowie, zaopatrzenie w stroje typu sarmackiego zespołu Apolinarski Group (często goszczą na Hubertusach w Rokosowie), zamówienie Gostyńskiego Towarzystwa Historycznego na Noc Muzeów w 2018 roku, ubiór gostyńskich mażoretek lub kilkanaście kompletów strojów biskupiańskich — to tylko wycinek dotychczasowej działalności Pracowni Strojów Historycznych i Teatralnych Ewy Filipiak.
Stroje historyczne na zamówienie
Naszej bohaterce w szczególności zapadło w pamięci zamówienie pewnej młodej pary.
Bardzo fajnie wyszło. Najpierw przysyłali mi zdjęcia, bo gdzieś widzieli taką stylizację. Zanim zdobyłam materiały, trochę to trwało, bo ona ma co prawda sukienkę z satyny bawełnianej i koronkę hiszpańską na wierzchu, to było proste do zdobycia, ale on miał z czarnego żakardu, gdzie jedna część była gładka, natomiast pozostałe wzory z żakardu w czarnym kolorze tylko, że z połyskiem. Miał fajne, burgundowe obszycia. Ona też miała obszycia w takim kolorze, pod suknią, która była zdejmowana warstwowo — tłumaczy krawcowa.
Kolejnym zamówieniem, które utkwiło w pamięci Pani Ewie było zlecenie pewnego Niemca, który do naszego kraju przyjeżdżał corocznie na inscenizowane bale. Przesłał krawcowej zdjęcie obrazu prosząc, aby ta uszyła dla niego identyczny żupan.
Gorset Madonny — czyli liczenie stebnówki
Sporym wyzwaniem dla Pani Ewy była realizacja zamówienia dla pewnego fana Madonny. Klient, dzwoniąc do pracowni zażyczył sobie, aby krawcowa odwzorowała słynny złoty gorset „z pociskami”, który piosenkarka nosiła podczas trasy koncertowej „Blond Ambition”. Krawcowa wspomina, że zleceniodawca był bardzo wymagający.
Do tego stopnia, że musiałam liczyć stebnówki, wszystko musiało być jak w oryginale. Najgorsze było, jak kazał mi robić zdjęcia z postępów mojej pracy, czego nie lubię, bo fotografia nie oddaje tego, co jest na stole. No i miał też swoje sugestie w rodzaju: „a tu powinno tak być”, „a tutaj jest coś nie tak”. To aż się źle potem szyje, bo człowiekowi, który nie ma pojęcia o szyciu nie da się wytłumaczyć pewnych rzeczy. Powiedziałam mu, że po prostu prześlę efekt końcowy i wtedy będziemy rozmawiać, bo to nie ma sensu — opowiada E. Filipiak.
Ostatecznie klient był bardzo zadowolony z efektu ostatecznego, przepraszając wręcz za swoje wcześniejsze zachowanie.
Zlecenie, które do dziś wywołuje uśmiech na twarzy
Z uśmiechem Pani Ewa wspomina zlecenie pewnego właściciela firmy, który organizując imprezę integracyjną dla swoich pracowników wpadł na pewien niecodzienny pomysł. Jedną z atrakcji imprezy miało być rodeo, a że był również właścicielem masarni wymyślił, żeby na byka, uszyć strój świni.
Ja czasami naprawdę robię dziwne rzeczy. Pamiętam, że jechałam specjalnie do Leszna, do wesołego miasteczka, gdzie mają takiego „byka”, żeby go wymierzyć. Padało, zmokłam jak nie wiem, ale uszyłam panu taką świnkę z weluru elastycznego, żeby pasowało — śmieje się z komicznego zamówienia wykonawczyni.
Z opowieści Pani Ewy wynika, że przedsiębiorca był zachwycony efektem końcowy.
Sukienka antystresowa dla miss
Kolejnym projektem, który krawcowej zapadł w pamięci była sukienka dla pewnej miss. Potrzebna była kreacja z motywem recyklingu na wyjazdową sesję zdjęciową. Panie wspólnie wpadły na pomysł, że uszyta zostanie z czarnej folii bąbelkowej. Efekt końcowy zaskoczył nawet samą autorkę sukni.
Czarna, długa szyło się ją masakrycznie. Zresztą szycie to za dużo powiedziane. W zasadzie na maszynie to ona jest połączona chyba tylko w dwóch miejscach, a tak wszędzie musiałam ręcznie sczepiać. Ona była bardzo krótka, jak się ją założyło to wszędzie sterczała, z tyłu miała ogon. Przy pakowaniu i wkładaniu do kartonu folia się cała sklejała. Pomyślałam sobie: „Boże, jak ona to wszystko rozwinie?”. A jeszcze musiała być lekka, żeby się zmieściła w walizce i do samolotu. Przynajmniej folia nie strzelała, ale się śmiałam, że ma suknię antystresową - zdradza mistrzyni krawiectwa.
Krawiectwo umiera
Pani Ewa, odpowiadając na pytanie, czy jej profesja zamiera? Odpowiada szczerze, że produkcja taśmowa powoduje, że pracowni krawieckich jest coraz mniej.
Pogotowi krawieckich jest bardzo dużo. To są panie, które potrafią szyć, tylko że najczęściej to są usługi w rodzaju zamek wszyć, coś skrócić, guzik doszyć. To, co kiedyś nasze mamy, babcie robiły na co dzień — wyjaśnia właścicielka pracowni krawieckiej w Piaskach.
Chcesz przeczytać więcej o Ewie Filipiak możesz zrobić to TUTAJ.
Przeczytaj również:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.