Nasza czytelniczka Jola, mama dwóch kilkuletnich chłopców, zwróciła się do naszej redakcji z prośbą o pomoc w związku z jej problemem dotyczącym relacji z teściami. Co takiego skłoniło ją do napisania? Przeczytajcie list, który wyjaśnia całą sytuację.
Przyznam szczerze, że bardzo lubię czytać listy, które do Waszej redakcji przesyłają czytelniczki, dzieląc się swoimi problemami. Często okazuje się, że osoby spoza sytuacji potrafią rzucić zupełnie nowe światło na pewne sprawy. W ostatnim czasie szczególnie zapadł mi w pamięć list od pewnej mamy, która poruszyła temat niechęci dziadków do opieki nad jej synem podczas wakacji. Ten właśnie list skłonił mnie do nabrania odwagi i zdecydowania się na napisanie własnego. W końcu mój problem również dotyczy relacji z teściami.
Podczas wakacji synowie Joli spędzają sporo czasu u dziadków
W ciągu ostatnich kilku tygodni moje dzieci często spędzają czas u dziadków. Teściowe, na szczęście, nie sprawiają w tym temacie większych problemów. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni za pomoc, szczególnie teraz, podczas okresu wakacyjnego. Jednak istnieje pewna kwestia, która mnie jako matkę wyjątkowo denerwuje. Teściowie, niestety, nie dostrzegają problemu w tym, że dzieci mają niemal nieograniczony dostęp do słodyczy i innych niezdrowych przekąsek. Wystarczy jedno słowo ze strony moich synów, a na stole lądują żelki, cukierki, chipsy i inne smakołyki, które cieszą się popularnością wśród większości dzieci. Co więcej, wszystko w ilościach hurtowych. Teściom sprawia radość widok radosnych buziek swoich wnuków, które z apetytem pochłaniają te przekąski.
W naszym domu panują trochę inne zasady - zaznacza czytelniczka
W naszym domu obowiązują nieco inne zasady. Dzieci nie mają swobody w jedzeniu słodyczy, istnieją pewne ograniczenia. Starannie dbam o to, aby posiłki były wartościowe i korzystne dla ich zdrowia. Niestety, wizyta u dziadków to zupełnie inna historia. Często, kiedy ja lub mąż pojawiamy się, by odebrać nasze dzieci, słyszymy od dziadków słowa takie jak: "Chłopcy prawie nic nie zjedli na obiad”. To mnie wcale nie dziwi, skoro wcześniej zjedli mnóstwo słodyczy.
Teściowie nieświadomie trują moich synów — pisze bezradna Jola
Starałam się rozmawiać na ten temat z teściami. Próbowałam delikatnie przekazać swoje obawy i przekonać ich, że to, co dzieje się w tej kwestii, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Szczególnie że chłopcy spędzają u dziadków naprawdę dużo czasu. Niestety, wszystkie moje prośby to jak przysłowiowe rzucanie grochem o ścianę. Rozumiem, że teściowie reprezentują inną generację, która może nie do końca dostrzegać ważność zdrowego odżywiania tak, jak to robimy my, młodsze pokolenie. Moim zdaniem to rodzice powinni mieć decydujące zdanie w kwestiach dotyczących dzieci. Dziadkowie jak to dziadkowie według niektórych są po to, aby rozpieszczać swoje wnuki. Wszystko jednak musi moim zdaniem mieć swój umiar. Tu w końcu chodzi o zdrowie dzieci, bo powiedzmy sobie szczerze obecnie teściowe trują nieświadomie moich synów!
Na końcu listu Jola pisze:
Wśród czytelniczek jest zapewne wiele mam, które miały lub mają podobny problem. Jestem ciekawa czy udało Wam się dojść w tej kwestii do porozumienia, bez kłótni i wszczynania konfliktów?
Przeczytaj także:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.