reklama

Ani jednej więcej, czyli protest kobiet pod siedzibą PiS już jutro [PAWDZIWE HISTORIE]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Ani jednej więcej, czyli protest kobiet pod siedzibą PiS już jutro [PAWDZIWE HISTORIE] - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ONA MA MOC14 czerwca 2023 roku tysiące kobiet z całego kraju wezmą udział w ogólnopolskim strajku, domagając się podstawowych praw do decydowania o swojej ciąży i własnym ciele. To kolejny Strajk Kobiet pt. „Ani jednej więcej!”.
reklama

Jednym z najważniejszych punktów postulatów maszerujących będzie zwrócenie uwagi na dramatyczne skutki zaostrzenia prawa aborcyjnego, które przyczyniły się do śmierci ciężarnych kobiet, o których opowiemy Wam w dzisiejszym artykule.
 

Ile jeszcze ma nas zginąć? Przestańcie nas zabijać!

Zapalnikiem do zorganizowania protestu, który odbędzie się już niebawem, była tragiczna informacja o śmierci 33-letniej Doroty. Kobieta zmarła 24 maja 2023 roku w szpitalu im. Jana Pawła II w Nowym Targu. Jak czytamy na oficjalnej stronie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet:

reklama

Z soboty na niedzielę, z 20 na 21 maja, Dorocie odeszły wody płodowe. Mąż zawiózł ją do szpitala. Lekarz dyżurujący stwierdził „totalne bezwodzie”. Decydujący moment, szansa na uratowanie życia pacjentki. Personel medyczny z niej nie skorzystał. Zamiast tego Dorocie kazano leżeć trzy doby z nogami w górze i głową w dole, "by wody wróciły" (!).
Zaczęła odczuwać ból głowy, silny, nie do wytrzymania. Wskaźniki zapalenia w organizmie rosły. Nikt nie poinformował ani jej, ani rodziny, że szanse na uratowanie ciąży są zerowe, a sepsa niemal pewna.
W nocy z wtorku na środę, z 23 na 24 maja, Dorota zaczęła wymiotować, bolał ją brzuch.
Nad ranem 24 maja, gdy była już nieprzytomna, stwierdzono, że jest w stanie wstrząsu septycznego. O godz. 5.20 lekarze stwierdzili obumarcie płodu.
Zamiast bezzwłocznie ratować pacjentkę, lekarze zadzwonili do wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie ginekologii i położnictwa (rozmowa odbyła się dopiero dwie godziny później). Dopiero o 7.30 zakwalifikowano Dorotę do usunięcia macicy wraz z płodem „w trybie natychmiastowym ze wskazań życiowych”.
Było za późno.
O 9.39 Dorota zmarła.

reklama

Kim są inicjatorzy zakazu aborcji w Polsce?

Kaja Godek jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w Polsce. Jest jednym z głównych członków i rzeczniczką organizacji o nazwie Fundacja Pro-Life, która działa na rzecz wprowadzenia jeszcze bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących aborcji w Polsce. W biogramie oficjalnego fanpage Fundacji możemy przeczytać:
Aborcja jest morderstwem na niewinnej osobie. W chwili obecnej zjawisko to nabiera znamion ludobójstwa!
Jest liderem ruchu przeciwników aborcji, a jej wpływ w polityce stał się szczególnie widoczny wraz z wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, kiedy to partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zdobyła większość głosów w parlamencie.
 
W ramach swojego zaangażowania politycznego Kaja Godek i jej organizacja podejmują liczne inicjatywy, aby wprowadzić jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące aborcji. Ich celem od początku było całkowite zakazanie aborcji, nawet w przypadkach zagrożenia życia matki, ciężkiego upośledzenia płodu, czy gwałtu.
 
Pomimo ogromnego sprzeciwu społecznego, w 2021 roku Trybunał Konstytucyjny w Polsce ogłosił wyrok, który faktycznie wprowadził prawie całkowity zakaz aborcji w kraju. Wywołał on ogromne kontrowersje i protesty na całym świecie. 
 
Zakaz aborcji wprowadzony przez PiS i poparty przez Kaję Godek spotkał się z krytyką zarówno w Polsce, jak i za granicą. Kobiety w Polsce były zmuszane do szukania alternatywnych rozwiązań, takich jak wyjazdy za granicę w celu przeprowadzenia legalnej aborcji, co wiąże się z dodatkowymi trudnościami i kosztami.
 

To była moja walka o przetrwanie, czytamy w liście od Czytelniczki

Do napisania tego tekstu zainspirowała nas Maja, nasza Czytelniczka, która postanowiła wysłać do nas maila. Kobieta opowiedziała nam o tym, przez co musiała przejść, aby usunąć niechcianą ciąże, która w dodatku zagrażała jej życiu. Oto jego fragment:
Jakiś czas temu okazało się, że jestem w ciąży. Mój partner mnie zostawił, a ja nie byłam gotowa, aby samotnie wychowywać dziecko. W domu rodzinnym nigdy nam się nie przelewało, dlatego nie miałam co liczyć na wsparcie rodziców. Dowiedziałam się, że ciąża stanowi poważne zagrożenie dla mojego zdrowia i życia. Wiedziałam, że muszę podjąć szybkie i odpowiedzialne działania. 
 
Zaczęłam szukać informacji na temat legalnych opcji w Polsce, ale szybko odkryłam, że możliwości były bardzo ograniczone. Przepisy dotyczące aborcji są okropnie surowe. Niemal natychmiast zrozumiałam, że moje życie było w niebezpieczeństwie, a prawa — ograniczone. Czułam się bezsilna i zrozpaczona. 
 
Znalazłam się w sytuacji, w której musiałam podejmować decyzję decydujące o moim życiu, a moje prawa były zepchnięte na drugi plan. Nie mogłam sobie pozwolić na ryzyko utraty swojego życia. Nie mogłam pozwolić, aby przepisy stanowiły przeszkodę na mojej drodze do bezpiecznego i odpowiedniego medycznego wsparcia. 
 
Wtedy podjęłam decyzję, że muszę wyjechać za granicę, gdzie legalna aborcja była dostępna dla kobiet w każdej sytuacji. To było trudne, emocjonalne i kosztowne doświadczenie. Musiałam zostawić swoje bliskie osoby i stawić czoła obawom i niepewności. Ale nie miałam innego wyboru. Była to moja walka o przetrwanie. Wyjazd za granicę był dla mnie jak podróż do nieznanej krainy. Musiałam szukać informacji o klinikach i lekarzach, musiałam zaplanować podróż i znaleźć wsparcie. Nie byłam pewna, co mnie tam czeka, ale wiedziałam, że muszę działać. Musiałam walczyć o swoje życie. Kiedy wreszcie dotarłam do miejsca, gdzie mogłam legalnie i bezpiecznie usunąć ciążę, doświadczyłam ulgi i zrozumienia.

Ignorowali jej chorobę i zasłaniali się klauzulą sumienia. Kobieta zmarła...

Na oficjalnym profilu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet od kilku dni są zamieszczane grafiki z opisami historii kobiet, które zmarły w wyniku zakazu aborcji. Jako pierwszą poznajemy historię Agaty, kobiety, która zmarła w 2004 roku. Oto ona:
 
Problemy zdrowotne Agaty zaczęły się w 2003 roku. Kiedy skarżyła się lekarzom na obniżenie nastroju, bóle brzucha i stawów, przepisywali jej środki przeciwbólowe i antydepresanty. Jeszcze nie wiedziała, jaka ścieżka tortur czeka ją w gabinetach i szpitalach.
 
W kwietniu 2004 r. zaszła w ciążę, jej stan pogorszył się drastycznie. Chorowała na wrzodziejące zapalenie jelita grubego i cukrzycę ciężarnych, jednak nie było mowy o pełnej diagnostyce. Lekarz rodzinny na pytanie o powód odmowy wykonania pełnej endoskopii: „sumienie mi nie pozwala”.
 
Na nic zdały się żądania skutecznego leczenia bez względu na konsekwencje dla płodu. Agata cztery miesiące jeździła od miasta do miasta. W każdym szpitalu oferowali jej wyłącznie terapię objawową. Medycy położyli na szali jej życie.
 
4 września 2004 roku znalazła się w szpitalu w Łodzi. Po usunięciu wyrostka robaczkowego Agatę przeniesiono z oddziału na oddział w stanie bardzo ciężkim. Potem było już tylko gorzej. Niewydolność oddechowa. Wstrząs septyczny. Niewydolność wielonarządowa. Dopiero teraz płód obumarł. Kiedy 6 września wykonano cesarkę (farmakologiczna indukcjaporonienia się nie udała), z jamy brzusznej trzeba było usunąć prawie litr treści ropnej. 13 września usunięto krwiak w jamie Douglasa. Ropa była już w oskrzelach. 15 września kolejne płukanie i usunięcie macicy. Pojawiła się niewydolność nerek. Nie było już szans.
 
29 września 2004 r. w Agata zmarła.
Wpis pochodzi z Facebooka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet
 

Justyna miała 34 lata, gdy odeszła z tego świata na skutek zakazu

Kolejną opisaną kobietą jest Justyna, która była wśród nas jeszcze niespełna 3 lata temu.
 
Miała 34 lata. Partnera, dwóch synów i plany na przyszłość. Była w piątym miesiącu ciąży.
Kiedy pojawiły się plamienia, skurcze i bóle brzucha, trafiła do szpitala w Wodzisławiu Śląskim.
 
Był 18 listopada 2020 r. Z dokumentacji medycznej: stan po dwóch cięciach, poronienie zagrażające, okresowe plamienie z dróg rodnych. W wymazie bakterie. Zastosowano antybiotyk, na który wykryta bakteria była oporna. Mimo to zalecono kontynuowanie leczenia. U Justyny zdiagnozowano też niewydolność ciśnieniową szyjki macicy i zasugerowano zastosowanie pessara, który miał ją uchronić przed przedwczesnym porodem.
 
Po niespełna dwóch tygodniach Justyna opuściła szpital, z zaleceniem kontroli u ginekologa, na którą poszła. Lekarz nie stwierdził nic niepokojącego, jednak kiedy wróciła do domu, poczuła "wody", wieczorem była z powrotem w szpitalu. W wymazie z szyjki znowu bakterie. Po nocy z 8 na 9 grudnia na oddziale wyniki były złe, Justyna mdlała, miała biegunkę, gorączkę, bóle. Rano odnotowano niskie ryzyko sepsy. Tu w dokumentacji Justyny wątek się urywa. Ani słowa o jej stanie z 9 na 10 grudnia.
 
Wpisy z 10 grudnia nie mają godziny. "Poronienie w toku. Usunięcie pessara z powodu PROM. Zdecydowano o ukończeniu ciąży". Luki uzupełnia Janusz, jej partner: po 9.00 napisała, że dostanie kroplówkę na wywołanie porodu, że jest rozwarcie na dwa palce, że wdała się infekcja. Już wiadomo było, że płód jest nie do uratowania. 0 9.40 dała znać, że jedzie na porodówkę. To był jej ostatni SMS. Próbował czegoś się dowiedzieć, ale powtarzali tylko: "Jeszcze nie urodziła". Pilnowali, żeby rodziła naturalnie. Kiedy zdecydowali o cesarce, była już nieprzytomna. Janusz: "Nadal nic nie wiedziałem. Po południu tego dnia powiedzieli mi w końcu: stan ciężki, ale stabilny. Odetchnąłem".
 
Z informacji przekazywanych Januszowi przez szpital nie wynikało, że sytuacja jest dramatyczna. Kiedy 10 grudnia zadzwonił telefon, miał na ręku synka. Oddzwonił. Lekarz poinformował go, że jako bliski pacjentki Janek może przyjechać, żeby się z nią zobaczyć. Był gotów lecieć natychmiast, ale usłyszał:
 
"Może być pan za godzinę, za dwie".
Justyna już nie żyła. Janusz dowiedział się o tym dopiero na miejscu.
Wpis pochodzi z Facebooka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet
 
Jesteście ciekawi pozostałych historii? Oto one:
\

reklama

Maszeruj z innymi kobietami i krzycz: Ani jednej więcej!

Jak wspomniałyśmy — już 14 czerwca odbędzie się kolejny wielki strajk, na którym pojawi się wiele tysięcy kobiet.
 
Od wielu miesięcy krzyczymy: "Ani jednej więcej". Nie chcemy już więcej cierpienia, kolejnych umierających kobiet! Jesteśmy tu, aby uczcić pamięć Doroty, zapalić świeczki, pobyć razem w dniu, w którym kolejny raz słyszymy o śmierci - pisze jedna ze zdeklarowanych uczestniczek.

W środę tłumy wyjdą na ulice Warszawy

14 czerwca 2023 roku w Warszawie będzie mieć miejsce główny Strajk Kobiet, do którego dołączenia serdecznie Was zapraszamy. Oczywiście stolica nie będzie jedynym miastem, w którym odbędą się protesty. Należą do nich również:

  • Poznań - 14 czerwca, godz. 18.00, Plac Wolności
  • Łódź - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Grodzisk Mazowiecki - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Bielsko-Biała - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Włocławek - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Gdańsk - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Toruń - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Kraków - 14 czerwca, godz. 18:00,
  • Ostrowiec Świętokrzyski - 13 czerwca, godz. 18:00.
A Wy, wybieracie się? Dajcie znać w komentarzu.
 
Przeczytaj również:

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama