reklama
reklama

Weronika Stańczak spełniła niebywałe marzenie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

ONA MA MOC Historia Weroniki Stańczak jest niezwykła. Pokazuje, że nie należy czekać, aż marzenia się spełnią. Marzenia trzeba zmieniać w plany, a potem je realizować. Weronika zrealizowała swój plan - trenuje bieganie w Ameryce. Dostała tam stypendium.
reklama

Weroniki Stańczak marzyła o tym, by trenować bieganie w Stanach Zjednoczonych. Starała się o stypendium, ale bez powodzenia. Aż tu nagle napisał do niej na Instagramie trener z Portland. 

Weronika Stańczak trenuje bieganie

Pomysł na trenowanie w Stanach narodził się już w I klasie liceum. 

- Widziałam, że wielu moich znajomych ze środowiska lekkoatletycznego wyjechało na stypendia do Stanów. Stwierdziłam wtedy, że to może być szansa na poznanie nowej, innej kultury, naukę języka, ale i rozwój mojej kariery sportowej. Postanowiłam spróbować - mówi. 

Przyznaje, że wiele razy wątpiła, czy ten wyjazd dojdzie do skutku. To był dla niej bardzo stresujący czas. Pisała do wielu uczelni i próbowała uzgadniać warunki stypendiów. W międzyczasie musiała też  przygotowywać się do egzaminów SAT [* matura amerykańska] czy badających poziom opanowania języka obcego TOEFL. 

-Jeszcze była matura do zdania. Naprawdę było ciężko - opowiada.

Weronika przyzwyczajona jest do pokonywania trudności i ciężkiej pracy. Od dziecka trenuje, najpierw siatkówke, a potem lekkoatletykę. Treningi zaczęła w UKS Jedynka Gostyń. Jej trenerem został Waldemar Sadowski. W 2016 roku zdobyła III miejsce w Mistrzostwach Polski w biegu na 1000 m, a w 2017 zdobyłam również brąz na Mistrzostwach Polski w biegach przełajowych na 2 km.

Jej motto życiowe: „all or nothing” [*wszystko albo nic]. 

-Właściwie już od dziecka stawiałam sobie wysoko poprzeczkę. Zawsze chciałam więcej. Czymś, co mnie motywuje jest na pewno moja ambicja. Zawsze chcę być lepsza, szybsza, osiągać lepsze rezultaty. Ale - paradoksalnie - jest to też cecha, która mnie czasami zniechęca, demotywuje. Często kładę sama na siebie za dużą presję, której nie mogę potem sprostać.

Jak Weronika zdobyła stypendium w Ameryce

Historia Weroniki pokazuje, że nigdy nie wolno się poddawać. Wydawało się, że biegaczka będzie musiała odłożyć marzenia.

Wiele szkół nie chciało jej zaoferować pełnego stypendium, bo przez pandemię budżet na nie był poobcinany. A jednak, gdy czegoś mocno pragniesz i pomagasz spełniać marzenia to zdarzają się takie niesamowite historie: 

-Nagle na moim profilu instagramowym odezwał się do mnie trener Josh Seitz  z Portland. Uzgodniliśmy wszystkie warunki i zdecydowałam się kontynuować moją edukację na Portlands State.  

Weronika dostała stypendium, które pokrywa jej całą edukację, sprzęt sportowy, ubezpieczenie zdrowotne, wynajmowanie mieszkania i jedzenie. Sam koszt nauki w USA to ok. $40.000 rocznie. 

Dziewczyna studiuje  na kierunku Applied Health and Fitness with pre - physical therapy track [*zdrowie i sport - kierunek fizjoterapia]  

-Stypendium mam przyznawane na rok i po roku trenerzy decydują, czy je odnawiają. Póki co, nie zrezygnowali - śmieje się.

Studia w Ameryce, czyli skok w dorosłóść 

Początki w Ameryce  były trudne, Weronice bardzo ciężko było się odnaleźć.

-Przyleciałam do Stanów podczas pandemii, Byłam sama. Na dodatek te obostrzenia, nie mogliśmy się spotykać z osobami z innych zespołów, totalna izolacja. Przeprowadzka tutaj to był taki nagły skok w dorosłość. Musiałam załatwić sobie numer telefonu, konto w banku, wyposażyć pokój w meble itd. Wszystko to załatwiałam sama, na dodatek w obcym języku. 

Weronika zdała egzaminy językowe, ale bariera językowa nie zniknęła do końca, bo język amerykański różni się od tego, którego uczą w naszych szkołach.

-W polskich szkołach z reguły uczymy się brytyjskiego akcentu. Wiadomo też, że codzienna rozmowa nie wygląda “podręcznikowo”. Tak jak my w Polsce,  Amerykanie nie trzymają się ściśle zasad gramatyki, czasami mam problemy ze zrozumieniem slangu. Zdarzają się pomyłki (śmiech).

Pandemia sprawiła, że pierwsze tygodnie w Ameryce były jeszcze trudniejsze. 

-Przez kilka pierwszych miesięcy czułam się „homesick” [*tęsknota za domem]. 

Tęsknotę potęgował brak kontaktu z ludźmi. Przez pandemię wszystkie wykłady odbywały się online. Nie było też wspólnych treningów, więc Weronice trudno było poznać nowych ludzi. Na szczęście z czasem poluzowano obostrzenia

-Poznałam zawodników innych dyscyplin sportowych, futbolistów, koszykarzy, tenisistów. Teraz żyje mi się tu łatwiej. Mam nowych znajomych z innych krajów, Anglii, Nowej Zelandii, Niemiec, Hiszpanii itd. -  ta różnorodność kulturowa tu oszałamia. Czerpię z niej całymi garściami.

Amerykanie chodzą do sklepu w pidżamach

Czy było zderzenie z rzeczywistością, z kulturą amerykańska, klimatem, mentalnością?

-Ooo, tak. (śmiech). I mimo że mieszkam już tutaj ponad rok, nie do końca pojmuję ich specyfikę. Jeśli chodzi o ludzi, są otwarci i pewni siebie. Nieraz zdarzyło się, że podszedł do mnie na ulicy ktoś kompletnie nieznajomy i zagadał, poprosił o numer czy skomplementował mnie. 

Weronika nie spodziewała się też, że duża część Amerykanów nie przejmuje się wyglądem. Wielokrotnie widywała ludzi w sklepach spożywczych w pidżamach, jakichś dresach - dosłownie jakby wstali z łóżka i wyszli na ulicę. Również na wykłady na uczelni ludzie przychodzą w jakichś klapkach, po domowemu, tak jak im jest wygodnie. 

-Hmm, osobiście mnie to nie drażni, na początku po prostu dziwiło. Ja jednak nie czułabym się na tyle swobodnie, żeby pójść do sklepu w piżamie.

Jak wyglada stypendium sportowe w Ameryce

Amerykanie nie tylko inaczej się ubierają. Różnic kulturowych jest o wiele więcej. Na plus należy zaliczyć podejście do sportu i zawodników. Tu różnica jest diametralna. 

-Dostaję sprzęt sportowy, w ciągu roku to 4 pary butów i „kolce” do startów. Mam nieograniczony dostęp do lekarzy, dietetyków, fizjoterapeutów, kręgarzy - to wszystko pokrywa nam stypendium. Trenuję też w dużo większej grupie niż zwykle, razem z chłopakami jest nas około 60 zawodników - jest to bardzo motywujące. Mamy 3 trenerów i 1 na siłowni. Trenujemy 6-7 razy w tygodniu, dodatkowo 3 treningi na siłowni. W ciągu dnia dochodzi do tego fizjoterapia, rozciąganie. To bardzo profesjonalne podejście, ale i zajmuje sporo czasu. Potrzebna jest samodyscyplina.

Niestety, Weronice przydarzyła się pod koniec ubiegłego roku kontuzja. Marzy więc teraz o tym by powrócić do biegania i robić to bez bólu. Ma również nadzieję, że uda jej się wkrótce pozwiedzać stany.

Przez pandemię na razie  widziałam tylko Potrtland i Oregon - mówi.

Trzymamy kciuki za Weronikę i życzymy wielu sukcesów!

Udało się Wam spełnić też jakieś marzenie? Napiszcie nam o tym. Chętnie opiszemy Waszą historię w cyklu “Ona spełnia marzenia”. Piszcie na adres: redakcja@magazynona.pl

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama