Ania przez większość swojego życia zmagała się z nadwagą, w najtrudniejszym okresie ważyła 117 kg. Kilka lat temu pewne wydarzenie skłoniło ją do podjęcia walki z otyłością. Dzięki własnej determinacji i wytrwałości przeszła metamorfozę, tracąc imponujące 50 kg. Przeczytajcie rozmowę z Anią, która twierdzi, że teraz dopiero zaczęła naprawdę żyć.
Przeglądając Twoje instagramowe konto rozbawiło mnie zdanie, w którym piszesz: „Gruba byłam niemal całe życie, poza krótkim epizodem między 16 a 17 rokiem życia. Śmieję się, że schudłam na chwilę tylko po to, żeby znaleźć sobie męża”. To pokazuje, że masz chyba spory dystans do swojej osoby?
Tak! Teraz tak, kiedy byłam otyła "dystans" był zasłoną dymną - maską, która pozwalała mi przetrwać. Łatwiej było śmiać się z siebie, udawać, że jest dobrze.
W historii kobiet, z którymi miałam do tej pory okazję rozmawiać pojawia się zawsze jeden wspólny punkt, mianowicie, każda za nim skutecznie schudła próbowała mnóstwa różnych diet. Czy w Twoim przypadku było podobnie?
Mam wrażenie, że znaczna większość tych historii jest niemalże identyczna- setki prób, zanim znajdziemy drogę odpowiednią dla siebie. U mnie właśnie tak było, diety 1000kcal/1300kcal, gotowe jadłospisy, współpraca z dietetykami. Głodówki, na których żyłam o jogurcie naturalnym i pomidorze przez cały dzień. Wszystko z tym samym efektem - chwilowy sukces, a następnie jo-jo
Jaka była Twoja najwyższa waga?
117 kg.
Osoby zmagające się z nadwagą często wspominają m.in. o problemach z poruszaniem się, bólach stawów, kłopotach z sercem. Organizm wysyłał Tobie również sygnały ostrzegawcze?
Przerobiłam zapalenie żył, nabawiłam się insulinooporności, łupież tłusty i trądzik, wypadły mi włosy. Te sygnały były niewystarczające. Lato 2018 roku- jeden dzień zmienił wszystko. Szłam na pocztę. Do przejścia miałam jakieś 200 m. Doszłam tam spocona, zdyszana i z ogromnym bólem w biodrze, serce waliło jak oszalałe, kręciło mi się w głowie. Tego dnia odwiedziłam również lekarza, który zlecił badanie EKG. Wystraszyłam się na tyle, że postanowiłam raz na zawsze rozprawić się z otyłością. Pamiętam podróż powrotną do domu, w głowie miałam jedną myśl: "chcę żyć".
Otyłość nie dotyczy wyłącznie naszego ciała ma ona również ogromny wpływ na psychikę. Jak wyglądał ten aspekt u Ciebie?
To był bardzo trudny czas, jak wspomniałam wyżej- zakładałam maskę. Moja siostra niedawno powiedziała "myślałam, że jesteś gruba i szczęśliwa, też tak chciałam, zazdrościłam Ci". Myślała, że w pełni akceptuje to jak wyglądam, byłam dobrą aktorką. Nie lubiłam wtedy życia, ludzi, niczego. Po prostu byłam. Jedyne miejsce, w którym można było mnie spotkać to praca. Ludzi unikałam jak ognia. Wracałam z pracy, zamykałam się w domu i zajadałam smutki. Nie wchodziły w grę żadne imprezy, jeśli już musiałam brać w nich udział to najpierw robiłam wszystko, żeby nie musieć się na nich pojawiać.
Jakieś zdarzenie szczególnie zapadło Tobie w pamięci?
Nie zapomnę jednej z imprez u rodziny męża, wiedziałam, że będą tam wszystkie jego piękne i szczupłe kuzynki w sukienkach, a między nimi ja...w ciuchach pożyczonych od mamy, bo żadna z sukienek nie pasowała. Byłam bardzo smutnym człowiekiem, miałam dość życia i ogromny żal do siebie za to, że doprowadziłam się do takiego stanu. Jeszcze długo po tym jak zrzuciłam zbędne kilogramy nie było dobrze, miałam bardzo zaburzony obraz własnej osoby, w sklepach nadal wybierałam duże rozmiary, bo przecież to niemożliwe, że wchodzę w M-ke.
Jak wspominałaś na początku naszej rozmowy próbowałaś mnóstwa diet? Co sprawiło, że tym razem odniosłaś sukces?
Ten dzień, w którym zrozumiałam, że chce żyć. Wiedziałam, że właśnie zaczyna się mój czas. Miałam w sobie tyle determinacji, że zaraz po powrocie do domu zaczęłam obmyślać plan. Tym razem postawiłam na "jakość", redukcja to nie zawody kto schudnie więcej i szybciej, uznałam, że czas i tak upłynie. Po tylu próbach wiedziałam już co się u mnie sprawdza, a co nie. Nie wchodziły w grę żadne diety, gotowe jadłospisy. Teraz wszystko miało się zmienić na zawsze. Znalazłam swój sposób, obliczyłam zapotrzebowanie kaloryczne, wyrzuciłam z domu wszystko, co niezdrowe i wdrażałam nowe zdrowe nawyki. Zrozumiałam, że tak naprawdę mogę jeść wszystko, bo właściwie wszystko, co lubię mogę zamienić na "fit" wersję — od tego momentu słowo "dieta" zniknęło z mojego słownika. W międzyczasie w moim mieście powstała siłownia, jakoś zawsze czułam, że się tam odnajdę i tak właśnie było.
Dieta to nie wszystko, ogromne znaczenie ma również aktywność fizyczna. Jednak pierwsza wizyta na siłowni była dla Ciebie wyzwaniem?
Ogromnym ! To zabawne, ale postanowiłam najpierw choć trochę schudnąć, żeby wejść do miejsca, które ma temu odchudzaniu pomóc. Myślę, że osoby, które właśnie zaczynają swoją drogę doskonale to rozumieją Chciałam się jak najmniej wyróżniać. Schudłam 15 kg, ale wciąż ważyłam ponad 100 kg, nie miałam za grosz pewności siebie. Z pomocą przyszła przyjaciółka, ona miała inny cel treningowy, ale sam fakt, że nie będę musiała wejść tam sama dodał mi odwagi i tak się zaczęło.
Patrząc wstecz, co było dla Ciebie najtrudniejsze w całym procesie utraty wagi?
Przełamanie lęku społecznego — to było najtrudniejsze. Bałam się, że oceniające spojrzenia zgaszą mój zapał.
A co uznajesz za swój największy sukces?
Odzyskanie zdrowia i zyskanie czegoś, czego nigdy nie miałam — pewności siebie.
Bardzo często, kiedy osoba schudnie dość sporo kilogramów przychodzi nam do głowy myśl- pewnie jest chora. Z jakimi reakcjami spotkała się Twoja metamorfoza?
Pewna pani zapytała, czy jestem chora i przypadkiem nie mam bulimii, po czym stwierdziła, że wcześniej wyglądałam lepiej. To był dla mnie najbardziej szokujący komentarz i nie wiedziałam, jak zareagować. Z jednej strony usłyszałam, że jestem chuda co było dla mnie nowością, a z drugiej poczułam się urażona, bo przecież włożyłam ogrom pracy w to, jak teraz wyglądam.
Miałaś więcej tego typu przypadków?
Innym razem do mojego miejsca pracy przychodził dawny znajomy, widziałam, że mi się przygląda, nie poznał mnie. Po którejś wizycie podszedł i zapytał, czy przypadkiem nie mam siostry, która pracowała w e-papierosach, wtedy powiedziałam, że to ja. Był w niezłym szoku. Najczęściej spotykam się z właśnie takimi reakcjami, ludzie mnie nie poznają, są pozytywnie zaskoczeni. Konkurs reakcji wygrała moja mama, kiedy pokazałam jej moje stare zdjęcie z najgorszego okresu zapytała: "kto to?"- padłam ze śmiechu.
Jak wygląda obecnie Twoje życie? Czy utrata kilogramów mocno wpłynęła na to, jaką osobą jesteś obecnie?
Dopiero teraz naprawdę żyję. Wyszłam do ludzi, spełniam marzenia. Już nic mnie nie ogranicza. Stałam się nie tylko pewna siebie, ale i odważna. Rozpiera mnie energia, a sport stał się nieodłączną częścią mojego życia. Przestałam dążyć do ideału i zaakceptowałam to co zostało mi po otyłości- duży nadmiar skóry. Życie jest o wiele prostsze i nabrało kolorów. Zmieniło się wszystko, na zawsze. Tak, zdecydowanie utrata wagi miała ogromny wpływ na to kim jestem dziś, miała wpływ na to, że w ogóle jestem.
Przeczytaj również:
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.